WEGAŃSKIE OPOWIEŚCI Z CAŁEGO ŚWIATA: CHINY
Jak to jest być weganinem w Chinach? Łatwo, a może cholernie trudno? Czy w kraju tofu różne wegańskie produkty są łatwo dostępne? I jak Chińczycy traktują wegan?
„Wegańskie opowieści z całego świata” to mój własny cykl wpisów-wywiadów z weganami z różnych stron świata. Rozmawiamy sobie w nich o tym, jak to jest być roślinożercą w danym kraju. Dotychczas ukazały się wywiadu na temat weganizmu w…
A dziś wybieramy się do Chin, o których opowie wam Matylda, którą już znacie z wpisu o weganizmie w Australii.
Jak to jest być weganką w Chinach?
Było ciężko, a nawet tragicznie, ale tylko na początku. Z czasem nabierasz wprawy w kupowaniu, znajdujesz małe stragany, gdzie możesz się zaopatrzyć w żywność. Oczywiście jak nie znasz języka chińskiego, to mowę ciała musisz opanować do perfekcji. My przyjechaliśmy tu na zupełnym spontanie, trafiła nam się okazja życia, na którą odpowiedzieliśmy „tak” w ciągu 5 minut. Tak że dopiero na miejscu uczymy się języka, potrafimy się już dogadać co do ceny naszych zakupów, więc jest troszkę łatwiej. Jeśli chodzi o jedzenie w knajpach… hmmm.. może zacznę od początku. Jesteśmy tu od połowy września tego roku, mieszkamy w prowincji Yunnan, w mieście Kunming w akademiku na kampusie studenckim. Studenci nie gotują, w ogóle, nigdy. Mamy tyle szczęścia, że w naszym akademiku jest kuchnia – długo walczyłam, żeby ją otworzyli. Jak się jednak okazało, są tam tylko blaty i zlew. Palnik elektryczny, rice cooker, lodówkę, garnki itp. musieliśmy kupić sami. Trochę to trwało, więc przez pierwszy tydzień jedliśmy głównie owoce, frytki, tofu z cukinią i ryżem bo mogliśmy wskazać palcem i wiedzieliśmy co to jest. Po jakimś tygodniu odnaleźliśmy sklepiki z warzywami, nawet nie wyobrażacie sobie, jaka byłam szczęśliwa! Znalazłam coś poza owocami i przetworzonym gównem, za przeproszeniem. Powoli zaczynałam odnajdywać światełko w tunelu, że może jednak uda nam się tu jakoś przetrwać i będziemy mogli zostać. Teraz jest już dużo łatwiej, jednak… wciąż bardzo trudno. Możemy sami gotować, kupić warzywa i owoce, tak że jest super. Jednak nie ma tu pietruszki, selera, awokado (ta część Chin tego nie ma), a koperek smakuje zupełnie inaczej. Wczoraj odkryliśmy nowy targ, gdzie znaleźliśmy kalarepę! Są inne, nowe warzywa, jednak wciąż brakuje wielu bo np. ciężko tu zrobić dobry wywar na zupę z ich produktów. Na szczęście owoce wynagradzają sytuację, bo jest ich tu na prawdę dużo i są w miarę tanie. Dragon fruit, pomelo, arbuz, melon, papaja, granat, banany, limonki są u nas na porządku dziennym. Jest też problem z przyprawami. Oni wszystko jedzą bardzo ostre i przetworzone. W sklepach mają całe segmenty z sosami sojowymi, chili i gotowymi sosami w opakowaniach foliowych. Na szczęście mężu był w Polsce parę tygodni temu i przywiózł zapasy ziół, pomidorów suszonych itp.
Plusem jest to, że jak się je ze znajomymi w restauracji, to zamawia się wiele dań, które podają w osobnych naczyniach. Także bierzesz to na co masz ochotę i nikt Ci nie zagląda w talerz, a raczej miseczkę :)
Jak ludzie w Chinach podchodzą do wegan i idei weganizmu? Panuje tolerancja, nikt nikomu do talerza nie zagląda czy raczej ludzie uważają to za totalne dziwactwo?
Wegetarianizm to totalna abstrakcja, o weganizmie to nawet nie słyszeli. Jednak Chińczycy są dość łagodnym narodem i się tylko dziwią, jak usłyszą, że nie jemy mięsa i produktów mlecznych, jaj itd. Jednak nigdy Cie nie zganią za to albo nie powiedzą, jeśli myślą, że to głupie. Także pod tym względem mamy luzik. Szczerze mówiąc dla nich już wielkim zdziwieniem jest, że widzą białych ludzi, a do tego mięsa nie jedzą! (Śmiech) Jesteśmy jak małpki w zoo, pod ciągłą obserwacją.
Jak jest z dostępnością wegańskich produktów? Trudno czy łatwo? Trzeba kombinować i jechać na drugi koniec miasta za parówką sojową czy w co drugim sklepie można takie produkty kupić? I czy są dostępne jakieś typowo wegańskie produkty, których w Polsce raczej nie można dostać lub jest to trudne?
Jest tu wiele absurdów. Oni jedzą tofu na co dzień, razem z mięsem. Zdarzało nam się zamówić tofu z warzywami i ryżem, a tam pływały też kawałki mięsa. Dla nich to normalne. Dlatego tofu można kupić w wielu warzywniakach, które leżą zaraz obok mięsa, jajek, żywych ryb czy krabów i oczywiście warzyw. I nie jest to tylko zwykłe białe tofu, mają tu chyba z 8-10 różnych rodzajów i kolorów. Mają też specjalne stinky tofu, które tak jakby wędzą bardzo długo i śmierdzi to obrzydliwie, smakuje tez nie najlepiej. W sklepach mniejszych i większych, np. Carrefour, można kupić tylko mleko sojowe w proszku (chyba że po prostu my nie doczytaliśmy się po obrazkach czy angielskim alfabecie, na niektórych mlekach). Natomiast można kupić w sklepikach z shake’ami, napojami czy też jedzeniem, mleko sojowe w kubeczku, które robią na miejscu. Jednak chyba dosypują też trochę mleka sojowego w proszku bo ma taki dziwny słodkawy smak. W Metro (to chyba niemiecka sieciówka) znaleźliśmy mleko sojowe w kartonie, a nawet sojowe cappuccino w kartonie, ale nie zamierzamy próbować. I to by chyba było na tyle, jeśli chodzi o wege produkty. O serze, parówkach itp. nawet nie ma co myśleć. My się cieszymy, że chociaż stragany z warzywami znaleźliśmy. W takich miejscach jak te, człowiek uczy się doceniać małe rzeczy.
A jak z cenami produktów stricte wegańskich (tofu, parówek, mlek roślinnych itp.) – w porównaniu do zarobków i ogólnych kosztów życia są tanie czy drogie? I jak wypadają w porównaniu z cenami podobnych produktów w Polsce?
Tofu jest tanie, nawet bardzo tanie. Kupuje się na wagę i na straganach. Nie ma w dużych marketach raczej. Mleko sojowe w Metro to koszt 15 RMB, czyli jakieś 7,5 zł.
Miałaś w Chinach jakieś zabawne przejścia związane z twoim weganizmem? Masz jakieś anegdotki?
Hmm… Chińska kuchnia obfituje w rośliny (warzywa, wodorosty, kwiaty itd), jednak oni zawsze jedzą je z mięsem. Mówiąc studentom, którzy pomagali nam się tu zaaklimatyzować o naszych restrykcjach żywieniowych, zbledli i urządzili 5 minutową burzę mózgów, zastanawiając się, co mogą nam zamówić. W końcu zamówili tofu, które pływało w dziwnej zawiesinie z czymś a la suszonymi warzywami z vegety. Za nasza prośbą domówili też ryż i zjedliśmy coś a la silken tofu w sosie z ryżem. Nie było to smaczne, ale nie potrafili nic więcej wymyślić, a my byliśmy zmęczeni po 20-godzinnej podróży. Zostały nam owoce. Parę dni później poznaliśmy Polkę, która zaczęła się śmiać ze wspomnianego obiadu. W końcu kuchnia Chińska obfituje w rozmaite warzywa. W tej chwili nie mamy problemu z zamówieniem szeregu zielonek, bakłażana, cukinii, korzenia lotosu czy też tofu. Nie mamy problemu, jeśli mamy ze sobą tłumacza :)
Czy masz jeszcze coś do dodania, tak od siebie, na temat weganizmu w Chinach?
Weganizm w Chinach praktycznie nie istnieje i jeśli za każdym razem nie powiesz w restauracji, co dokładnie chcesz zjeść lub sam sobie nie ugotujesz, to zostaną Ci tylko owoce i surowe warzywa. Otwarta droga dla witarian :) Z drugiej strony nie wiem, czy bezpiecznie jest tu jeść surową żywność. W końcu nie wiemy ile chemii używają do ich uprawy.
Zostaje też temat jakości tych warzyw, owoców i wody. Na jakiej glebie one rosną, czy mają jakieś wartości odżywcze, ile tam jest chemii? Tego nie wiemy. Z wodą jest duży problem, kupiliśmy filtr, ale chyba jest niewystarczający i pijemy butelkowaną wodę, a filtr używamy do czajnika. Strasznie brakuje dobrej, bieżącej wody. Wiadomo-nie wiadomo, ile czasu taka woda jest w butelce i czy zostało w niej jeszcze coś pożytecznego.
Po przyjeździe tutaj miałam duże problemy z jelitami, nadal mam, chociaż jest już lepiej. Podczas miesięcznego pobytu zdążyłam się też zatruć i rozchorować. Teraz jednak gotujemy głównie sami i mężu przywiózł produkty z Polski tj. witamina C, chlorellę, macę i staramy się suplementować codziennie. Zabawne jest to, że chlorella w proszku i witamina C są made in China. Jednak nie potrafimy tutaj kupić sprawdzonej, a i z Polski jest tańsza… Zdrowa żywność jest tu bardzo, bardzo droga, bo mało kto ją kupuje. Ludzie tutaj myślą, że glutaminian sodu jest zdrowy i powinni go sypać do pożywienia, by utrzymać zdrowie! Myślę, że to daje wystarczający obraz tego co się tutaj dzieje…
*