
CZERWIEC W PIGUŁCE I CZWARTE URODZINY BLOGA
Co się u mnie działo w czerwcu? I co działo się na blogu? Zobacz listę wpisów (nadrób zaległości koniecznie!), czerwcowe migawki i przeczytaj o kolejnych urodzinach bloga!
POWTÓRKA Z ROZRYWKI
2. Co się dzieje działo we Wrocławiu w czerwcu?
3. 10 pomysłów na wegańskiego grilla
5. Mortycja poleca #77 – przegląd internetów
6. 7 rzeczy, których nauczyła mnie choroba
8. Przychodzi weganin do lekarza
9. A w jaką ropuchę zamienił się twój były książę?
10. Mortycja poleca #78 – przegląd internetów
12. Letnia bucketlista, czyli co będę robić w wakacje
13. Mortycja poleca #79 – przegląd internetów
14. A więc boisz się zakochać?
CO TAM U MNIE?
Z jednej strony czerwiec był ciężkim miesiącem, z drugiej – fantastycznym… Ciężkim z tego względu, że pierwsze jego dni spędziłam w szpitalu, a całą resztę na… wracaniu do formy sprzed operacji. Oczywiście, powrót ten jeszcze trochę potrwa (by jak najkrócej!). Staram się tym nie martwić, ale i tak żal mi trochę pupę ściska, że strasznie schudłam (ważę obecnie 43,5 kg – dieta cud pęknięty wrzód), że nie mogę objadać się tym, na co tylko mam ochotę, pić codziennie kawy i wciąż moje mięśnie brzucha są za słabe, abym mogła wrócić do biegania (ale idzie ku dobremu, bo już mnie nie boli, gdy przebiegam kilka metrów!). Z drugiej strony choroba mnie wiele nauczyła i to były bardzo ważne lekcje. Poza tym w czerwcu wydarzyło się też mnóstwo świetnych rzeczy, a jedną z najlepszych było spędzanie czasu na różne fajne sposoby z moim nowym chłopakiem. Pierwszy raz byłam na przykład w exit roomie, i też pierwszy raz na TEDxWrocław (super inspirująca konferencja!). Cieszę się też, że w końcu do Wrocławia zawitała moja przyjaciółka, której od roku nie widziałam (videoczat się nie liczy!). Ach, no i znów jak szalona zaczęłam zaczytywać się w książkach. Poza tym – jak mogę o tym nie wspomnieć – w czerwcu minął mi mój pierwszy rok na freelansie!!!
CZWARTE URODZINY BLOGA
Cztery lata temu – wtedy jeszcze nie na swojej domenie, ale na blogspocie – opublikowałam pierwszy wpis na swoim… szafiarskim blogu. Wtedy pomysł miałam zupełnie inny – chciałam po prostu pokazywać swoje stylóweczki. Dziś już zupełnie z tego zrezygnowałam. Choć wciąż lubię się stroić (podejrzewam jednak, że dla mnie to strojenie się oznacza zupełnie co innego niż dla reszty ludzkości, hehe), to jednak o wiele bardziej kocham pisać i w końcu wzięłam to na klatę. Co zresztą na dobre wyszło i mi, i mojemu blogowi. Staty idą w górę (fajny prezent na urodziny bloga – pobicie dotychczasowego rekordu UU), moja kreatywność wspina się na wyżyny (no bo jak inaczej nazwać ten ogrom pomysłów, z których pewnie jedynie część zdołam w ciągu swojego życia wprowadzić w życie?!)… Jest super. Myślę, że nie będzie przesadą, jeśli powiem, że ten blog zmienił moje życie (jaram się bardzo, że nie tylko moje – jaram się tak za każdym razem, gdy ktoś z moich czytelników oznajmia mi, że dzięki moim wpisom przeszedł na wegetarianizm albo weganizm albo chociaż ograniczył produkty odzwierzęce). Podejrzewam na przykład, że bez niego nie byłabym dziś copywriterką, może wciąż tkwiłabym w cholernym urzędzie skarbowym przerzucana z jednego działu do drugiego.
Dzięki, misie pysie, że tu wchodzicie, tak ochoczo komentujecie, dyskutujecie, dzielicie się moimi wpisami… No w ogóle, że jesteście tu ze mną! W końcu bez Was też tego bloga by nie było – gdyby nikt nie czytał i nie zagrzewał mnie swoimi ciepłymi słowami do dalszego pisania, pewnie dawno rzuciłabym to w cholerę (mój słomiany zapał znany jest nie od dziś).
MIGAWKI INSTAGRAMOWE (@mortycja_com)





*