A WIĘC BOISZ SIĘ ZAKOCHAĆ?
Kiedy przeżyłaś o jedno rozstanie za wiele, możesz stracić wiarę w miłość i drugiego człowieka.
Pamiętasz, gdy pierwszy raz naprawdę się zakochałaś? Rzuciłaś się w związek na hurra jakbyś skakała na główkę bez sprawdzania jak głębokie jest dno. Albo jakbyś pierwszy raz dostała ogromną różową watę cukrową i nie myśląc o tym, że może cię zaraz zemdlić od tej kosmicznej ilości cukru, wepchnęła ja w siebie na kilka razy. Motylki w brzuchu? Ty miałaś tam całą cholerną hodowlę, której nie dało się opanować. To było niesamowite. Właściwie nieporównywalne do niczego innego… Ale nie skończyło się na „żyli długo i szczęśliwie”, bo to nie film. Skończyło się na złamanym sercu. Może nawet nie twoim… A może twoim? Może płakałaś na jego wspomnienie przez wiele miesięcy, a może tylko było Ci smutno, że nie wyszło. Ale fakt jest faktem – pierwsze zakochanie dziś jest dla ciebie tylko bladym wspomnieniem, a z tamtą osobą, z którą to cudowne uczucie dzieliłaś, nic cię już od dawna nie łączy.
Nie wyszło, no i co z tego? – pomyślałaś wreszcie. – Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, prawda? I znalazłaś sobie nowego księcia na białym rumaku. I znowu było wspaniale, do czasu. I znowu nie wyszło. A potem znowu. I kolejny raz. Niektóre związki nazywałaś wielkimi miłościami, inne po prostu były bezpieczną relacją, bez fajerwerków. Wszystkie jednak łączy to samo – nie wyszło. Próbowałaś, dawałaś z siebie wszystko, inwestowałaś swój czas, energię i uczucia, i co z tego masz?
Ktoś powiedział, że to nie była strata czasu, jeśli czegoś się nauczyłaś, jeśli mogłaś wyciągnąć z danych sytuacji jakąś naukę. I wyciągnęłaś, jasne. Jesteś w końcu dużą i mądrą dziewczynką. Wyciągnęłaś więc z tych związków i tych rozstań wiele cholernych nauk. Przyniosły ci one wiele refleksji, ale… co z tego? I tak główne przesłanie – tak czujesz – brzmi „Nie warto próbować”. No bo skoro nie udało się tyle razy, to jaka jest szansa, że tym razem się uda? A skoro się nie uda, to po co w ogóle próbować? To jest twoja lekcja wyciągnięta z tych wszystkich razem wziętych relacji, w których kiedyś było ci tak wspaniale. Nazywasz to doświadczeniem i dbasz o zbudowany wokół siebie mur, który chroni cię przed kolejnymi rozczarowaniami. I jeśli nawet z kimś się spotykasz, starasz się pamiętać, że to ma być jedynie dobra zabawa i nic poza tym, trzymasz swoje uczucia na bardzo krótkiej smyczy. Już nie pamiętasz, że póki się nie popsuło, to w każdym czy prawie każdym z tych związków było naprawdę wspaniale. Już nie pamiętasz, jak się wtedy czułaś. Pamiętasz tylko to, że nie wyszło.
Jasne, chciałabyś znowu zakochać się tak jak pierwszy raz. Chciałabyś znów mieć kogoś, dla kogo będziesz najważniejsza na świecie i w czyich ramionach będziesz mogła schować się przed całym światem. Chciałabyś potrafić tak jak kiedyś pierwsza powiedzieć „kocham cię” i mieć pewność, że usłyszysz „ja ciebie też”. Ale czy warto tego doświadczać, jeśli finał ma być taki jak zawsze? A prawdopodobnie będzie taki jak zawsze. Masz doświadczenie przecież, coś o tym wiesz. I choć po głowie kołacze Ci się cytat z „Amelii” o tym, że twoje kości nie są ze szkła, więc możesz zderzać się z życiem, to ty masz już tych zderzeń, podartych rajstopek i pozdzieranych kolan, i siniaków, totalnie dość.
Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym zapewnić Cię, że nie każdy związek musi zakończyć się rozstaniem, że w końcu przecież poznasz kogoś, z kim się zestarzejesz (no przecież wiem, z jaką zazdrością patrzysz na tych ledwo trzymających się na nogach staruszków, którzy wciąż trzymają się za ręce) i nigdy ci (ani jemu) nie przyjdzie nawet do głowy, że moglibyście się kiedykolwiek rozstać. Chciałabym ci zagwarantować, że gdzieś tam czeka na ciebie ta twoja bratnia dusza, z którą faktycznie, jak z tych durnych komediach romantycznych, będziesz żyła długo i szczęśliwie. Ale takiej gwarancji nie dam ci ani ja, ani nikt inny. Mogę ci tylko powiedzieć, że i bez tej gwarancji warto zakochiwać się bez pamięci. Po prostu na chwilę zapomnij o lęku, zapomnij o tej ostrożności, z jaką teraz podchodzisz do kolejnych relacji, i przypomnij sobie to uczucie bycia zakochaną po raz pierwszy. Pamiętasz, że wtedy wcale nie liczyło się nic więcej? Pamiętasz, jak potrafiłaś żyć chwilą, być tu i teraz, i nie myśleć nie tylko o tym, co będzie za kilkadziesiąt lat, ale i co będzie jutro? Zastanów się, czy przez swoją cholerną ostrożność nie tracisz czegoś pięknego. Czegoś, co owszem, może się skończyć, może się rozpierdolić z ogromnym hukiem i sprawić, że znów na dłuższą chwilę stracisz wiarę w drugiego człowieka, ale co także może uszczęśliwić cię jak nic nigdy dotąd (no bo może za bardzo gloryfikujesz te pierwsze szczeniackie zakochania? może czeka cię coś jeszcze wspanialszego?) i… może nawet wcale się nie kończyć? Spójrz na te super stare zasuszone pary, które nadal tak kurczowo trzymają się za ręce. To jest warte ryzyka. To jest warte zburzenia tego muru, który wokół siebie zbudowałaś. Przestań się bać.
PS. Tylko nie zapomnij, żeby najpierw zakochać się w sobie!
Pst, sprawdź też:
- To w końcu szukać tej miłości czy nie?
- Miłość nie wystarczy
- Bardzo cię kocham, ale czasem mnie wkurwiasz
*