WEGAŃSKIE ZAKUPY WE WŁOSZECH

Jakie wegańskie produkty można kupić we Włoszech? Jaką ofertę dla roślinożerców mają sieciówki? I wreszcie – co dobrego wegańskiego ja sobie przywiozłam z Włoch? Sprawdź!

Wyjazdy za granicę to dla mnie zawsze okazja do wywęszenie kolejnych wegańskich pyszności i nowości. I chodzi mi tutaj nie tylko o wegańskie potrawy w restauracjach i barach, ale także o roślinne produkty niedostępne (albo trudno dostępne) w Polsce.

We Włoszech o wegańskie produkty spożywcze w sklepach baaaaardzo łatwo. W supermarketach (np. znanym nam dobrze Carrefourze czy Pam) jest ich wręcz zatrzęsienie – można być pewnym, że kupi się wegańskie lody mleczne, a nie tylko wodne, a Carrefour ma pod swoją marką ogrom wegańskich produktów, zaczynając od owocowych jogurtów sojowych, a kończąc na kotletach z tofu czy seitanu. Oczywiście to dopiero początek wegańskich produktów, jakie można znaleźć w supermarketach, bo są tam również różnego rodzaju wegańskie gotowce, a nawet… ciasta! Sami zobaczcie – poniżej kilka zdjęć zrobionych naprędce w włoskim Carrefourze.

IMG_20170426_104002

*

IMG_20161121_143339

*

IMG_20170423_210508

*

IMG_20170423_210633

*

IMG_20170423_210655

*

IMG_20170423_210711

*

IMG_20170423_210828

*

IMG_20170423_211137-tile

*

IMG_20170423_211436

*

IMG_20170423_211525

*

IMG_20170426_103524

*

IMG_20170426_103620

*

IMG_20170426_103702

*

IMG_20170426_103921

Oczywiście nie tylko w sieciowych supermarketach można obkupić się wegańsko – produkty roślinne znajdziesz również na totalnym zadupiu – w sklepie (np. w samym centrum Portofino, miasteczka, które zdecydowanie jeszcze o weganizmie nie słyszało i w którym nie ma szans na zjedzenie wegańskiego śniadania w knajpie czy kawiarni, bo nawet foccacia jest… niewegetariańska, bo zawiera smalec!) czy nawet na stacji benzynowej, gdzie mleko roślinne do kawy i wegański croissant do kompletu to norma.

Rzecz jasna są również specjalne sklepy, w których na pewno wybór wegańskich produktów jest JESZCZE WIĘKSZY. Jeden z takich sklepów znaleźliśmy dzięki Happy Cow w Mediolanie. Był to Superpolo – il biologico a Milano. Nawet tam nie znalazłam wegańskich krówek (tak, wciąż ich szukam po całym świecie, hehe), ale za to sklep obfitował w wegańskie słodycze, gotowce, superfoodsy, sery, wędliny i burgery.  Jeden z takich serów kupiliśmy na wieczór do wina – miał bardzo specyficzny smak baaardzo mocny zapach, ale mi tam smakował. Niestety, mimo chęci nie mogliśmy tych serów wziąć ze sobą do Polski, bo wymagały przechowywania w lodówce… Ale, ale zobaczcie, co tam dobrego – tak przynajmniej podejrzewam – jeszcze było w ofercie sklepu Superpolo:

IMG_20170423_121609

*IMG_20170423_121704

*

IMG_20170423_122450-tile

*

IMG_20170423_115323

*

IMG_20170423_115804

*

IMG_20170423_115832

**

IMG_20170423_120049

*

IMG_20170423_120118

*

IMG_20170423_120130

*

IMG_20170423_120214

*

IMG_20170423_121159

*

IMG_20170423_121227

*

IMG_20170423_121317

*

IMG_20170423_121337-tile

*

IMG_20170423_121448

No i wreszcie przychodzi  pora, aby pochwalić się, jakich wegańskich zakupów sami dokonaliśmy. Część z Was pewnie już widziała część z nich na Instagramie, bo nie mogłam się nie pochwalić, hehe.

wegańskie zakupy Włochy
coś, co tygryski lubią najbardziej, hehe

Oreo miętowe i Golden Oreo. Te pierwsze mają bardzo podobne nadzienie, jak różne miętowe czekolady (ja uwielbiam!), a te drugie od zwykłych Oreo różnią się ciasteczkiem (te jasne mają łagodniejszy smak, no i nie są czekoladowe, jak się nietrudno domyślić)

czekolada matcha – smakowała naprawdę jak… no matcha. Strasznie matchasta była i za mało słodka, więc dla fanów słodkości to niezbyt dobry wybór. Ale smak specyficzny, więc warto chociaż spróbować!

– te wegańskie (z oznaczeniem Vegan Label nawet) czekolady RitterSPORT (gorzkie, ale i tak w Polsce ich nigdy nie widziałam) znalazłam na… stacji benzynowej.

– mleczna czekolada z nutką kokosa, przepyszna!

– żelki, wiadomo!

biszkopty z dżemorowym nadzieniem świśnięte z hotelowego śniadania. Tak naprawdę to była jedna z niewielu wegańskich opcji na śniadaniu, ale tak mi zasmakowała, że Kajtek zwinął dla mnie kilka paczek. Niestety, w żadnym sklepie tych ciasteczek nie widziałam, ale polecam mocno!

baton o wdzięcznej nazwie Kokos Happens smakujący jak Bounty, wciąż żałuję, że wzięłam tylko jeden na spróbunek…

– niby zdrowy kokosowy batonik Lifebar, całkiem niezły, ale do Kokos Happens  to mu daleko…

wegańskie produkty we Włoszech
i małe co nieco na wytrawnie

– jak już sami zapewne widzicie, podobno jest to wegańska pieczeń w plastrach

jakaś dziwna wędlina, myślałam, że to boczek (no sami przyznajcie, że tak sugeruje zdjęcie!), ale to jakieś słodkie dziwne coś… no w Polsce nigdy takiego czegoś nie jadłam (co nie znaczy, że chciałabym)

– wegański sos carbonara z seitanem – kupiony w Carrefourze

wędlina z kurkumą, przepyszna! Muszę chyba Polsoi słówko na temat kurkumy szepnąć, hehe…

*

Uważasz ten wpis na przydatny? Podaj go dalej (wystarczy klik w „Udostępnij” poniżej) i polub mnie na Facebooku, by nie przegapić kolejnych!