LUTY W PIGUŁCE

Star Wars, kawoholizm, pisanie książki i tysiąc innych rzeczy… Sprawdź, co działo się u mnie w lutym, no i koniecznie nadrób blogowe zaległości!

Luty przeciekł mi przez palce. Naprawdę! Nagle się budzę – o cholera, koniec miesiąca! A ja przecież tyle rzeczy nie zdążyłam zrobić! Goddamnit!

No ale trochę jednak mi się udało. I popracować, i pochillować.

Zaczęłam pisać książkę – a tak naprawdę to spisałam WSZYSTKIE pomysły (najbardziej mnie boli, że będę musiała je przefiltrować, bo zamiast jednej książki wyszedłby chyba kilkutonowy komplet) i napisałam… pierwszą stronę. I muszę Wam powiedzieć, że jednak nie będą to felietony na tematy damsko-męskie. Znaczy to też będzie, ale kiedyś. A moja pierwsza książka będzie oczywiście o weganizmie! Trochę poradnikowo, trochę kulinarnie, ale totalnie w moim stylu. Mam nadzieję, że Kajtek będzie mnie pushował, jak zacznę spoczywać na laurach, bo chcę to wydać jeszcze w tym roku, od razu wersję papierową, ebooka raczej nie.

Ilość subskrybentów w newsletterze przekroczyła 2000, w związku z czym musiałam założyć Patronite V mag, bo niestety, ale darmowy newsletter jest tylko do 2000 (płatny kosztuje ponad 100 ziko). Poza tym dochodzą też inne koszty. Tak że jeśli jesteś czytelniczką albo czytelnikiem V mag i lubisz robotę, którą robimy, to zostań patronem, wystarczy nawet 5 ziko miesięcznie, a to nie majątek przecież, prawda? :)

Poleniuchowałam kilka dni w Karpaczu z Kajtkiem i znajomymi, i nawet udało nam się tam wegańsko przetrwać nie żywiąc się li i jedynie frytkami, hehe (niżej link do wpisu, gdzie opisuję wegańskie opcje w Karpaczu).

Byłam na łyżwach pierwszy raz od chyba 10 lat, było super!

Zaliczyłam pierwszą w życiu prawdziwą walentynkową randkę – wiecie, z anonimową kartką walentynkową, kolacją, kwiatami i kinem (komedia romantycznie oczywiście, a co! I tak, to był „La la land”, które nie polecam zdecydowanie. Polecam za to lalalandowy soundtrack, cudowny jest!).

Kajtek zabrał mnie na koncert Gregorian – cudo! Świetnie się bawiłam, choć wcześniej ich nie znałam.

Uzależnienie od kawy osiągnęło apogeum – kupiliśmy wszystkie smaki aromatyzowanej kawy, jakie tylko były w sklepie, haha.

Zabrałam K. na randkę do Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Pawilonie Czterech Kopuł i muszę przyznać, że było bardzo spoko, mimo że wiele obrazów uważam za totalny badziew i sztukę dla sztuki. Ale taki Pan Tchórzewski na przykład przypadł mi do gustu bardzo!

Liczba lajeczków na Weganizujemy Polskę przekroczyła 3500, a na Insta prawie prawie dobiło już do 1500 – to się powoli wymyka spod kontroli!

Dzięki cudownym dziewczynom – Adze, Marcie i Oli – udało się zrealizować kolejną makijażową sesję zdjęciową do V mag. No jaram się niesamowicie, bo tym razem makijaże były bardziej „wydumane”, a sesja była w plenerze, yaaaay! Nie mogę doczekać się efektów!

I co najlepsze – to był miesiąc pod znakiem Star Wars – nie dość, że K. zamówił 3 nowe (i jak się okazało naprawdę fajne!) gry, właśnie w tematyce Star Wars, to jeszcze mieliśmy w domu przebieraną imprezę o tym motywie (choć mamy piękne bluzy a la ulubione postaci, to jednak postanowiliśmy zaszaleć i wypożyczyliśmy stroje z prawdziwego zdarzenia wypożyczalni – ja byłam Vaderem, wiadomo, a K. – Darthem Maulem), no i zaczęliśmy od nowa oglądać po kolei wszystkie części (udało się zaliczyć 2 póki co). Ach, i jeszcze w Karpaczu byliśmy na wystawie Star Wars!

No elo #geekgirl #mortycja #vadergirl #starwarsmaniac #starwarsparty #polishgirl

Post udostępniony przez blogger, vegan, crazy cat lady (@mortycja_com)

POWTÓRKA Z ROZRYWKI

1. Styczeń w pigułce

2. Polaków rozmowy #36

3. Gdzie zjeść wegańsko w Karpaczu?

4. Walentynki – a po co to komu?

5. Biblioteczka #2 – chicklity, pierdołowaty mag, depresyjne Muminki i inne ciekawostki

6. Wegańskie czipsy cz. 3 (Biedronka, Carrefour, Kaufland, Marks&Spencer)

7. Gdzie zjeść wegańsko w Krakowie?

BONUSOWO: wywiad ze mną na evege.pl

*

Podobało się? W takim razie polub mnie na fejsbuku i zaobserwuj na bloglovin, aby nie przegapić kolejnych wpisów!