BIBLIOTECZKA #2 – CHICKLITY, PIERDOŁOWATY MAG, DEPRESYJNE MUMINKI I INNE CIEKAWOSTKI

Zastanawiasz się, po jaką książkę sięgnąć? Nie wiesz, co czytać, a masz chrapkę na dobrą lekturę? Głowisz się, jaką książkę capnąć z bibliotecznej półki? Sprawdź, co polecam, a co odradzam!

Jako rzekłam, tak wzięłam się za bary z książkami, które Was niedawno pokazywałam (we wpisie Książki na 2017). Powzięłam postanowienie czytania CODZIENNIE przynajmniej pół godziny. Gdy się jest pracoholikiem perfekcjonistą, to przyjemności trzeba wpisywać w planer i się do nich zmuszać, hehe. W każdym razie przyniosło to efekt oczekiwany, bo w styczniu przeczytałam aż 6 książek (z czego 5 z listy)! Dziś Wam o nich opowiem…

„TRAFNY WYBÓR”, J. K. ROWLING

Wedle opisu fabuły z tyłu książki, po śmierci Barry’ego Fairbrothera w miasteczku Pagford wybucha wojna wszystkich ze wszystkimi. Opis trochę jednak przesadza, ale rozumiem, że musi być wyrazisty, żeby przyciągał… Cóż, mnie przyciągnęło samo nazwisko autorki (tak, tak, jestem wierną Potteromaniaczką! Mam nawet szalik Gryffindoru, a jak!).

Anyway… po śmierci Barry’ego Fairbrothera w miasteczku Pagford faktycznie trochę pogłębiają się konflikty i zaczynają niesnaski, choć otwartą wojną tego z pewnością nazwać nie można. Śmierć Barry’ego w każdym razie niespodziewanie komplikuje pewne sprawy i losy wielu osób. Co się zmienia? Co to za konflikty? I o co w ogóle kaman? Tego Wam nie powiem, żeby nie spojlerować. Powiem Wam za to, że jeśli lubicie seriale, w których wątki kilku osób są niby osobne, a jednak przeplatają się ze sobą regularnie, to „Trafny wybór” Wam się spodoba. Ja bardzo chętnie obejrzałabym tę książkę w formie serialu – nadawałaby się spokojnie na 1 sezon – i z niecierpliwością czekałabym na sezony kolejne…

Plus za fabułę i niecodzienny sposób jej budowania (nie ma jednego głównego wątku, wokół którego toczy się akcja, tylko właśnie – tak jak już wspomniałam – równolegle toczą się różne wątki i żaden z nich nie jest dominujący), świetnie wykreowanych bohaterów i zakończenie niby z pierdolnięciem, ale otwarte na własne dalsze interpretacje.

Moja ocena: 10/10 (bez kitu!)

„WSZYSCY MĘŻCZYŹNI MOJEGO KOTA”, K. MACIOS

Główna bohaterka – za cholerę sobie nie mogę przypomnieć jej imienia, to wiele mówi o książce, hehe – ma kota, ale nie ma chłopaka. Chłopaka jakoś nie szuka za bardzo, bo najwyraźniej nie jest stworzona do związków (jak dobrze pamiętam, jest po 30-tce, a jej najdłuższy związek trwał… miesiąc?), ale nawet jakby szukała, to kot skutecznie by jej to utrudnił – sierściuch bowiem ma alergię na mężczyzn. Oto jednak nagle na horyzoncie pojawia się przystojny jak z okładki amant. Piękny, choć nieco bezczelny. Ciekawe, że na bohaterkę główną wpada co i rusz, szkoda za to, że jest gejem albo… ma dziewczynę? Tak do końca nie wiadomo, o co z nim chodzi. No ale są barwne postacie (nie wmówicie mi, że dwumetrowy wzdłuż i wszerz koks gej uwielbiający czytać chicklity nie jest barwną postacią!), głupie wpadki i ciągle coś się dzieje, więc to typowo babskie czytadło stanowi świetną rozrywkę, jak człowiek chce się zrelaksować w łóżku z niezobowiązującą lekturą.

Moja ocena: 6/10

„POKAŻ SWÓJ STYL”, A. SONG

Jeśli osoba, która ma 4 miliony followersów, wydaje książkę o tym, jak umieć w Insta, to wiedz, że na pewno coś z niej wyniesiesz. Może nie tak wiele, jak myślisz, ale kilka przydatnych trików i informacji na pewno. Szkoda tylko, że tych przydatnych trików i informacji o wiele mniej niż objaśniania totalnych podstaw i lania wody.

Plus za rady na temat dobierania i szukania teł do zdjęć, kadrowania zdjęć, tworzenia z nich historii oraz – to był dla mnie mega super nius, który jest główną przyczyną, dla której nie uważam czasu poświęconego na przeczytanie tej książki za stracony – używania geotagów do wyszukiwania fajnych miejsc w swojej okolicy czy w miejscu, w którym akurat się jest.

Chcecie wpis z najbardziej przydatnymi informacjami z książki? Bo jestem pewna, że to, co wartościowe, zmieściłoby się na luzie w jednym poście.

Moja ocena: 4/10

„DOLINA MUMINKÓW W LISTOPADZIE”, T. JANSSON

Zaczyna się prawdziwa jesień – szarobura, zimna, wietrzna i iście depresyjna. Włóczykij, Filifionka, Wuj Trój, Paszczak, Homek Toft i Mimbla postanawiają zajść do Doliny Muminków, odwiedzić muminkową rodzinkę i poczuć trochę mniej samotnymi. Niestety, dom Muminków jest pusty – rodzina zniknęła. Goście postanawiają się zatem sami… rozgościć. Ale dom bez Rodziny Muminków jest jakiś zimny i obcy… Cóż mają więc robić goście, jak nie pozwalać rosnąć swoim neurozom?

Plus za studium pobocznych postaci! Ta część też świetnie pokazuje, że historia o Muminkach jednak nie jest stworzona dla dzieci. Niestety, jednak mimo to nie przypadła mi do gustu. Jakaś taka jest… jesienna. A ja nie lubię jesieni!

Moja ocena: 5/10

„NIE MA SIĘ CZEGO BAĆ. ROZMOWY Z MISTRZAMI”, J. DĄBROWSKA

Wywiady ze starymi ludźmi, mistrzami autorki. Dąbrowska pyta ich o podejście do życia, starość, lęk przed śmiercią i tego typu egzystencjalne tematy. Po przeczytaniu nie czuję żadnego olśnienia, przypływu mądrości, super inspiracji. Pod tym względem – a na to jednak trochę liczyłam, bo zawsze oczekuję dużej dawki inspiracji po zbiorach wywiadów – książka mnie zawiodła. Za to świetną niespodzianką było to, że rozmowy z mistrzami są cudownym studium różnorodności wśród podejścia do życia. Podczas czytania ciurkiem kilku wywiadów niesamowicie uderzało mnie to, jak bardzo różnie różni ludzie podchodzą do życia, ambicji, planów, śmierci… Niby normalne, bo wiadomo, że każdy ma swój własny światopogląd, ale gdy nagle się stykasz z taką skompresowaną dawką tego (w wykonaniu ludzi inteligentnych, a nie debili wykłócających się o byle gówno w social mediach), to jednak zachwyca to to i zadziwia.

Moja ocena: 6/10

„OSTATNI BOHATER”, T. PRATCHETT

A skoro już mowa o starych ludziach… Ostatnia część pratchettowskiego cyklu o Rincewindzie opowiada o – uwaga, uwaga! – mocno już nadgryzionych zębem czasu bohaterach łotrach, którzy mają zamiar zwrócić bogom wykradziony im ogień i chcą to zrobić z prawdziwym hukiem. O lasce i na wózkach inwalidzkich zmierzają hardo ku celowi nie zdając sobie jednak sprawy, że jeśli zrealizują swoją misję, istnieć przestanie nie tylko Cori Celesti, siedziba bogów, ale i cały świat. Czy pierdołowaty mag z przypadku, czyli nasz ukochany Rincewind, ich powstrzyma? Cóż, sami się dowiedzcie! Ja na pewno polecam, bo i ta część naprawdę trzyma poziom. Uśmiałam się, jak to zwykle przy książkach o Świecie Dysku.

„Marchewa ostrożnie wyjął małego smoka z kubka kawy.

– Te małe wszędzie się pchają – stwierdził. – Jak kociaki. Ale dorosłe utrzymują dystans i tylko patrzą.

– Czyli też jak koty. – uznał Rincewind. Uniósł kapelusz i wyplątał smoka z włosów.”

*

Pst, sprawdź też: Biblioteczka #1 – polska fantastyka, Muminki i Musierowicz

*

Podobało się? W takim razie polub mnie na fejsbuku i zaobserwuj na bloglovin, aby nie przegapić kolejnych wpisów!