
KSIĄŻKI NA 2017: MUMINKI, KRYMINAŁY I SEKRETY UKŁADU POKARMOWEGO
Moja lista lektur na 2017… A przynajmniej na jego część. Sprawdź, a może się zainspirujesz?
Muszę Wam się do czegoś przyznać. Po uszy tonę w nałogu. Od lat próbuję z tym walczyć, co i rusz mówię sobie, że koniec z tym, koniec definitywny! Nie mam jednak, niestety, na tyle silnej woli, by faktycznie to rzucić. I tak właśnie od lat gromadzę te książki i gromadzę… Kupuję papierowe i ebooki, na wszelkie okazje wycyganiam od znajomych w postaci prezentów. I gromadzę, gromadzę, gromadzę! A jak mnie nie stać, to pożyczam z biblioteki, mediateki, od znajomych… Co z tego, że nie mam kiedy tego czytać? Co z tego, że mam ponapoczynanych tysiąc pięćset sto dziewięćset książek? Gromadzeniu owemu końca nie widać! No ale, cholera, co ja poradzę na to, że po prostu LUBIĘ MIEĆ książki?
W tym roku powzięłam więc dla odmiany inne postanowienie – w końcu te zgromadzone książki przeczytam! Zobaczcie, co jako pierwsze biorę na warsztat!
Oczywiście kolejność czytania nie jest równoznaczna z kolejnością oznaczoną na zdjęciu. Ba, ja nawet nie mam z góry określonej kolejności czytania! Po prostu sięgam po gatunek czy klimat, na który w danym momencie mam ochotę.
1. Wspomnienia Sherlocka Holmesa, A. C. Doyle – choć normalne staram się najpierw czytać książkę (żeby móc sobie samej wyrobić własne wyobrażenia miejsc i postaci), a potem oglądać film, w przypadku miłości do Sherlocka było odwrotnie. Ale to akurat dobrze, bo bez filmu i serialu nie zakochałabym się w tej historii i nie sięgnęła po książki! Historię genialnego i nieco opryskliwego detektywa uwielbiam za to, że TOTALNIE różni się od innych kryminałów, przede wszystkim tym, że tutaj zagadki kryminalne są dość wydumane.
2. Trafny wybór, J. K. Rowling – tę książkę dostałam w prezencie (na własne życzenie, rzecz jasna!), gdy tylko miałam premierę w Polsce, więc najwyższy czas był się za nią zabrać. Przyznam, że bardzo ciekawa byłam Rowling w wydaniu dla dorosłych i nie rozczarowałam się. Aha, bo tę książkę już przeczytałam – jako pierwszą zresztą w tym roku… No i moje wrażenia z pewnością niebawem Wam opiszę (bo zamierzam przywrócić cykl „biblioteczka”).
3. Ukryta prawda, T. C. Campbell, H. Jacobson – choć WHO krzyczy na temat szkodliwości mięsa, choć jest wiele badań na temat negatywnych skutków spożywania białka odzwierzęcego czy w ogóle produktów odzwierzęcych i choć przykłady potwierdzające pozytywne działanie diety roślinnej na zdrowie, większość ludzi wciąż wierzy w to, że mięso jest zdrowe, mleko wzmacnia kości, a dobrze zbilansowana dieta zawiera i pokarmy zwierzęce, i roślinne. Dlaczego? Bo tak mówią lekarze, reklamy czy nawet… ministerstwa zdrowia czy inne tego typu departamenty. Ukryta prawda to – jak dobrze pamiętam opis – książka właśnie o tym, jak takie mity są utrwalane i jak konsumenci są manipulowani przez wielkie koncerny, które również mieszają się w politykę. Wiem, że brzmi, jak teoria spiskowa, ale przecież jakoś te żywieniowe mity muszą być utrwalane, prawda? Więc myślę, że na pewno coś ciekawego z tej książki wyniosę.
4. Nie ma się czego bać – książka typu „zbiór wywiadów z mądrymi ludźmi”. Lubię takie książki, bo nawet jeśli nie ze wszystkich się zgadzam czy nawet jeśli rozmówcy nie są dla mnie żadnym autorytetem (np. jakiś ksiądz stary), to zawsze coś ciekawego z tego wyniosę i zawsze jakoś to poszerzy moje horyzonty.
5. Pokaż swój styl, A. Song – poradnik zostawania gwiazdą Instagramu. No tak, ja wiem, jak to brzmi. W dodatku autorką jest blogerką modową, więc w książce są nawet rady na temat robienia selfie (i to rady uwzględniające kąt nachylenia telefonu ku twarzy, damn it!)… A to brzmi jeszcze gorzej. Ale że dziewczyna ma ponad 4 miliony followersów, a ja uważam, że Instagram to naprawdę dobre narzędzie do promowania swoich produktów, projektów, no i siebie też, wiadomo, to jestem pewna, że mimo wszystko ten poradnik czegoś mnie nauczy.
6. Slow sex, H. Rydlewska, M. Niedźwiecka – tematyka seksu wolnego od uprzedzeń, otwierania się na partnera, akceptacji własnej seksualności i własnych pragnień itp. itd. musi, no po prostu MUSI być ciekawa, więc węszę wciągającą lekturę (zwłaszcza, że krótki wykład M. Niedźwieckiej w tym temacie słyszałam na zeszłorocznym TEDx)!
7. Brakujący element, J. Fielding – w mojej czytelniczej liście na ten rok (a raczej na jego początek) nie może zabraknąć czegoś budzącego dreszczyk emocji! Joy Fielding kojarzę z naprawdę dobrego thrillera „Zabójcze piękno” (oceniłam go aż na 9 gwiazdek!), więc gdy zobaczyłam jej nazwisko wśród książek za 5 ziko na jakimś charytatywnym kiermaszu, to wzięłam w ciemno. Mam nadzieję, że i ta pozycja mnie zachwyci!
8. Gastrofaza, M. Roach – co prawda wybranie biologicznego profilu klasy w liceum uważam za swój życiowy błąd, ale czasem lubię sobie przyswoić takie różne – nazwijmy to – anatomiczne ciekawostki. Bo ludzkie ciało to naprawdę fajna i ciekawa maszyneria, więc czemu by się nie dowiedzieć, jak to dokładnie działa i na jakiej zasadzie? Gastrofaza akurat (podrzucona mi przez Rodzicielkę ze względu na moje niedawne przejścia) dotyczy układu pokarmowego i ponoć jest pisana totalnie bez tabu (więc tak, jest i o kupie, i o bakteriach kałowych, i podejrzewam, że o bąkach i tego typu śmierdzących sprawach), więc myślę, że będzie to ciekawa lektura, choć może nie do snu, hehe.
9. Pod prąd, R. Biedroń – ten pan, którego bardzo fajny wykład swoją drogą też podczas ubiegłorocznego TEDx słyszałam, to dla mnie mega ciekawa osoba, postrzegam go jako takiego współczesnego buntownika (choć buntownika bardzo radosnego, hehe). I dlatego baaardzo chętnie się o nim dowiem więcej, z tej właśnie książki.
10. Dolina Muminków w listopadzie, T. Jansson – tę część muminkowych przygód, choć akurat BEZ MUMINKÓW, zaczęłam czytać… w listopadzie, i jakoś tak ciągle mi nie po drodze z nią… Może dlatego, że jest dość ponura i nie ma w niej muminkowej gromady? Ale wypadałoby skończyć, no i ciekawa jestem też, what da fuck, jak to się wszystko skończy, tak że tak. Skończę czytać niebawem. Na pewno!

11. Mary Poppins otwiera drzwi (i może kolejne części), P. L. Travers – książki o Mary Poppins to kolejny cykl niby dla dzieci, po który ja pierwszy raz sięgnęłam dopiero jako niby dorosła. No i teraz nadrabiam! I żałuję, że dopiero teraz to czytam! Swoją drogą niesamowite, że tak sukowata niania jak Mary podbiła serca dzieciaków, hehe. Anyway pora na trzecią część przygód tej pani, bo dawno już o niej nie czytałanm…
12. Ostatni bohater, T. Pratchett – również i tę pozycję zaczęłam czytać w zeszłym roku, mega mi się podobała, bo bardzo lubię te pratchettowskie poczucie humoru, ale jakoś przerwałam w pewnym momencie, a potem nadszedł termin zwrotu w bibliotece i tak to się skończyło. W najbliższym czasie – jako że znów wypożyczyłam Ostatniego bohatera z biblioteki – zamierzam zakończyć cykl o Rincewindzie (i sięgnąć po kolejny, tylko jeszcze nie wiem, czy o wiedźmach, czy o straży, Bravo, pomóż!). Trochę smutno będzie się żegnać z tym gamoniem, no ale co zrobię, jak nic nie zrobię? Mogę tylko polecić dalej, tak że… polecam, hehe. Na zachętę nawet wrzucam cytat z pierwszej strony (więc to nie spojler!) Ostatniego bohatera:
„Trudno, życie płynie dalej” – mawiają ludzie, kiedy ktoś umiera. Ale z punktu widzenia osoby, która właśnie zmarła, życie wcale już nie płynie. Akurat kiedy zmarły po latach prób i błędów zaczynał łapać, o co w tym chodzi, nagle traci wszystko z powodu choroby, wypadku lub – w jednym przypadku – ogórka. Dlaczego tak musi być, to jedna z nieodgadnionych tajemnic życia, wobec której ludzie albo zaczynają się modlić, albo naprawdę, ale to naprawdę się złoszczą.
A wy co będziecie czytać w ciągu najbliższych miesięcy?
*