LUDZIE, KTÓRZY WKURWIAJĄ CIĘ W KOMUNIKACJI MIEJSKIEJ

Niezależnie od szerokości geograficznej, wszędzie można spotkać osobników, którzy, wydaje się, żyją tylko po to, by wkurwiać całą resztę ludzkości. Mam jednak wrażenie, że ulubionym miejscem spędów tych irytujących typów są środki komunikacji miejskiej.

MELOMAN

Melomani to te młode chłopaki-cwaniaki (dziewczyny z gatunku „meloman” trafiają się skrajnie rzadko), którzy gardzą słuchawkami, a być może po prostu nigdy o takim wynalazku nie słyszeli. Muzykę jednak kochają całym swoim młodzieńczym serduszkiem, więc używając do tego swoich telefonów, często z wątpliwej jakości głośnikami, raczą (ranią?) nią nie tylko swoje uszy, ale i uszy współpasażerów. Meloman zazwyczaj pojawia się z obstawą przynajmniej dwóch współtowarzyszy, żeby przypadkiem nikt nie śmiał zwrócić mu uwagi i zakłócić błogich chwil radowania się kojącymi dźwiękami techno czy hip-hopu. Jeśli wsiadasz do tramwaju czy autobusu w stanie skrajnego zmęczenia i marzysz jedynie o świętym spokoju i jak najszybszym dotarciu do celu podróży, to spotkanie z melomanem masz jak w banku. Prawa Murphy’ego działają zwłaszcza w komunikacji miejskiej.

ZAWSZE PIERWSZY

Gdy tylko tramwaj czy autobus się zatrzyma, on już stoi niecierpliwie przed drzwiami, oczywiście tymi środkowymi, którymi wychodzi największa zgraja ludzi. Nie szkodzi, że aby wsiąść, trzeba najpierw przepuścić wysiadających. Pan Zawsze Pierwszy ma to w nosie i nawet mu do pustej głowy nie przyjdzie, że swoim staniem tylko proces wysiadania przedłuża. Będzie tak stał na środku, póki ci cholerni ludzie (nie mogliby się pospieszyć?! Zawsze Pierwszy już chce usiąść!!!) nie przestaną przelewać się tłumem przez na wpół zatarasowane przez niego drzwi. Ba, często jest to człowiek tak niecierpliwy, że gdy tłum wysiadających zaczyna już rzednąć, ten typ rzuca się do środka autobusu (albo tramwaju) na oślep, taranując ostatnich usiłujących się wydostać pasażerów. Gdy natomiast Zawsze Pierwszy dotrze już do celu swej podróży, prędko leci do drzwi, jeszcze nim autobus (albo tramwaj) zdąży na dobre zahamować. Biegnie na oślep roztrącając współpasażerów, bo przecież on musi wysiąść pierwszy! To sprawa życia i śmierci!

STOJĄCA NAD GROBEM

Kojarzysz te staruszki, które z podwiniętą spódnicą i laseczką w garści sprintem przebiegają stumetrowy dystans dzielący je od zatrzymującego się własnie na przystanku autobusu? Kojarzysz, kojarzysz. Wszyscy je przecież kojarzymy… Przede wszystkim po tym, że jak tylko uda im się wsiąść do upatrzonego autobana, nagle wyparowuje z nich cała energia. Z chwilą przekroczenia progu środka komunikacji miejskiej czym prędzej opuszczają podwinięte do biegu spódnice, garbią się i jakby zapadają w sobie. Ledwo stoją opierając się o swą lichą laseczkę, ledwo zipią, ostatkiem sił już jakby… Są tak bardzo umierające, że nie mają nawet siły, by przejść kilka kroków w kierunku wolnego siedzenia. Zamiast tego będą stać nad Tobą i potępieńczo się w Ciebie wpatrywać bez ani jednego mrugnięcia, w dodatku od czasu do czasu znacząco pochrząkując (nie mają już sił, by wycedzić prośbę o ustąpienie miejsca), by dać ci do zrozumienia, że młode nogi masz, postoisz. Gdy odpuszczasz i przesiadasz się, ustępując, okazuje się, że stojąca nad grobem miała do przejechania tylko jeden przystanek…

DYSKRETNY ROZMÓWCA

Tak, tak, to własnie ten, którego, nim jeszcze wejdzie do autobusu, słychać już daleka, dopiero potem widać – oto wkracza panisko z przyklejonym do ucha telefonem, rzadziej z włożonym zestawem słuchawkowym, i nadaje tak głośno, że osoba postronna własnych myśli nie słyszy. Wydzierając się do telefonu z takim zaangażowaniem jakby od tego zależało jego życie dyskretny niezwykle rozmówca zazwyczaj rzuca „kurwami” na prawo i lewo albo/i opowiada z życia wzięte historie, których współpasażerowie woleliby jednak nie znać. Dowiadujesz się więc o biegunce jego psa, wszach łonowych kochanki i innych tego typu sprawach, które sprawiają, że masz ochotę wsadzić sobie palce w uszy i pchać je tam tak głęboko, aż spotkają się ze sobą w głębi czaszki.

ŚMIERDZIEL

Co tu tłumaczyć? Śmierdziel, jak sama nazwa wskazuje, charakteryzuje się tym, że po prostu śmierdzi. Wsiada do tramwaju, staje koło Ciebie (albo nawet na drugim końcu pojazdu) i śmierdzi. Latem skwaśniałym potem, zimą trawionym alkoholem, a przez całym rok smrodem niemytego od zarania dziejów ciała. Współpasażerów śmierdziela bierze na wymioty, usiłują oddychać jedynie przez usta, na najbliższym przystanku uciekają w popłochu, choćby mieli się nawet spóźnić na superważne spotkanie, a sam sprawca zamieszania uśmiecha się pod nosem, być może nawet mamrocze coś do siebie i wydaje się zupełnie nie rejestrować ani własnego smrodu ani spowodowanego nim rozgardiaszu.

NADPOBUDLIWY

Zazwyczaj w roli nadpobudliwego występuje dziecko zupełnie spuszczone z oczu przez swoich rodziców (nie szkodzi, że siedzą oni zaraz obok). Siedzi naprzeciwko Ciebie i kopie Cię po nogach, bezczelnie patrząc Ci przy tym w oczy. Albo siedzi za Tobą, z impetem kopie w twoje siedzenie (w sensie, że w to prawdziwe siedzenie, tramwajowe albo autobusowe, a nie, że w tyłek) i się śmieje w głos. Może wykrzykuje jakieś głupoty. Albo biega po całym pojeździe obijając się o wszystkich pasażerów z głośnym piskiem. Rodzice, oczywiście, jak już wcześniej wspomniałam, mają to gdzieś i pozwalają potomkowi na wszystko, póki sami mają spokój. Zwrócenie uwagi zazwyczaj skutkuje chwilowo, potem piekło zaczyna się od nowa. Najlepszym rozwiązaniem jest pośpieszne opuszczenie pojazdu, póki człowiek jeszcze panuje nad sobą i jest w stanie powstrzymać się przed puszczeniem się w pogoń za małym diablęciem i rozszarpaniem go na strzępy.

Przeczytaj też: Ludzie, którzy wkurwiają cię w pracy

[źródło zdjęcia tytułowego]