WEGAŃSKA PIELĘGNACJA TWARZY
11 powszechnie dostępnych nietestowanych na zwierzętach kosmetyków do twarzy o wegańskim składzie.
ŻEL DO MYCIA TWARZY RIVAL DE LOOP
To jest mój ulubiony żel do mycia twarzy, używam go od dawna (kupiłam skuszona niską ceną, akurat nie miałam hajsów, i zostałam przy nim, bo okazał się świetny!), więc wyobraźcie sobie jakaż była moja radocha, gdy odkryłam, że jest on wegański! Posiada nawet znaczek Vegan. Kosmetyki Rival de Loop, tak jak te Alterry, są dostępne w Rossmanie. Producent twierdzi, że żel ten nie zawiera mydła, a jego pH jest neutralne dla skóry. Ponadto ponoć został „specjalnie dostosowany do delikatnego codziennego mycia cery normalnej i mieszanej”. Coś w tym jest! Faktycznie żel jest łagodny i dobrze myje nie wysuszając (ma w składzie wyciąg z miłorzębu japońskiego i wyciąg z ogórków, które mają spełniać to zadanie). Kolejną zaletą jest to, że jest w wygodnej tubce (150 ml – bardzo wydajny, mi starcza na pewno na dłużej niż miesiąc), więc można go wycisnąć aż do samego końca! Aha, teraz najlepsze – kosztuje jedynie 6, 99 zł, a czasem i bywa w promocji za 3 czy 4 złote!!!
ALTERRA EMULSJA OCZYSZCZAJĄCA Z GRANATEM BIO
Jak większość kosmetyków Alterry z serii z granatem bio lubię i regularnie korzystam, tak akurat ten żel do mycia twarzy mi nie przypasował. Jest bardzo lekki, wręcz… rzadki, a przez to, niestety, niewydajny. Używając takiej ilości jak mojego faworyta z Rival de Loop mam wrażenie, że moja twarz wciąż nie jest dobrze umyta, wciąż ma na sobie jakieś zanieczyszczenia… Niestety, producent na opakowaniu zaleca też używanie tego produktu OBFICIE, więc potwierdzają się tu moje słowa o małej wydajności… To, co jest na plus dla tej emulsji, to fakt, że jest bardzo łagodna i faktycznie nie wysusza skóry. Ten kosmetyk jest polecany w szczególności do bardzo suchej skóry i być może to dlatego się nie polubiliśmy, bo moja cera jest raczej normalna, z minimalną skłonnością do przesuszania. Rzecz jasna, jak wszystkie polecane przeze mnie kosmetyki Alterry, i ta emulsja ma certyfikat Vegan Society, a dostaniecie ją w Rossmannie – cena za tubkę 125 ml to – bodajże – ok. 8 zł (poprawcie mnie jeśli się mylę, bo z pamięci mówię!).
RIVAL DE LOOP NAWILŻAJĄCA MASECZKA OLIWKOWA
Maseczek używam dość rzadko, ale jeśli już to robię, to mam wysokie wymagania – chcę natychmiastowych efektów! Ta maska takie efekty daje, od razu mocno i widocznie nawilża, co zresztą zapewnia producent („W rezultacie skóra jest widocznie zrelaksowana, aksamitnie miękka i wypielęgnowana”), ale jest to efekty tylko chwilowy (być może trzeba jej po prostu używać regularnie, ja nie mam do tego cierpliwości, wolę oliwkę). Widzę w niej więc potencjał, gdy potrzeba właśnie natychmiastowego efektu, np. gdy cera jest przesuszona, a człowiek wybiera się na randkę czy jakąś ważną imprezę. Do codziennego nawilżania polecałabym raczej oliwkę Babydream, o której za chwilę. Aha, maseczka Rival de Loop też posiada certyfikat Vegan Society i też kupicie ją w Rossmanie, cena za opakowanie (2 maseczki) to jakoś złotówka z hakiem.
CHUSTECZKI NAWILŻONE OCZYSZCZAJĄCE Z ALOESEM ALTERRA (DO SKÓRY SUCHEJ I WRAŻLIWEJ)
Jak dotąd zawsze wydawało mi się, że są to chusteczki do demakijażu i z tego, co zdołałam wyczytać, ogół dziewczyn tak je odbiera. A tu psikus! Bo jak się człowiek wczyta w opis na opakowaniu, to okazuje się, że wcale nie, a potem wychodzą takie niesnaski jak negatywne komentarze produktu, że zamiast zmywać makijaż te chusteczki robią z człowieka pandę! A wystarczy poczytać… Na opakowaniu producent deklaruje, że „nadmiar tłuszczu, pozostałości makijażu i cząsteczki brudu zostaną delikatnie usunięte, dzięki czemu skóra jest optymalnie przygotowana do następnego etapu pielęgnacji.”. Wychodzi więc na to, że chusteczek Alterry używamy do dopełnienia demakijażu, drugiego jego etapu! Inna sprawa, że u mnie jako pierwszy etap demakijażu sprawdzają się całkiem dobrze – usuwają cały (głównie dużą dawkę eyelinera i kredko-wosku do brwi, bo raczej nie używam już podkładów, pudrów itp.) i, o dziwo, nie robią pandy, choć do tego muszę przetrzeć oczy chusteczką kilka razy (delikatnie, nie na chama, oczywiście). Co prawda po użyciu tych chusteczek mam wrażenie niedokładnie oczyszczonej z twarzy, ale tak czy siak zawsze wieczorem w ruch idzie jeszcze żel do mycia twarzy Rival de Loop, więc nie mam z tym problemu. Wydaje mi się, że jak na tak tani i dość, z tego co mówi producent, naturalny produkt, w dodatku z certyfikatem Vegan Society, jakość jest naprawdę w porządku. Chusteczki Alterry dostaniecie prawdopodobnie w każdym Rossmannie – za opakowanie zawierające 25 sztuk zapłacicie ok. 3 zł (ja mam na paragonie 2,49 zł, ale nie pamiętam, czy to stała cena czy może jakaś promocja była).
MLECZKO NAGIETKOWE DO DEMAKIJAŻU ZIAJA
Co do tego kosmetyku mam ambiwalentne uczucia. Z jednej strony dobrze zmywa wszelkie nieczystości i makijaż (choć jak się mocno pomaluje oko, to jedno okrążenie wacikiem jednak nie wystarcza) i nie powoduje pieczenia oczu jak wiele mleczek, z drugiej… mam wrażenie, że po użyciu moja twarz jest jakaś taka… przesuszona. Co jest dość ironiczne, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że to mleczko jest polecane do cery suchej (i normalnej). No i producent obiecuje, że kosmetyk „aktywnie nawilża i zmiękcza naskórek”. Szkoda, że nie w moim przypadku. Jeśli jednak chcecie to mleczko wypróbować, to jest ogólnie dostępne w drogeriach takich jak Rossmann czy Hebe za 7 zł z hakiem (różnie, w zależności od sklepu). Aha, pojemność buteleczki to 200 ml. Znaczka Vegan nie posiada, ale Ziaja nie testuje i deklaruje, że skład jest wegański.
OLIWKA BABYDREAM
Oliwka do zadań specjalnych, czyli idealna do papieru ściernego, w który zamienia się skóra w okolicach nosa, gdy człowiek cierpi na katar stulecia. Czyli jestem pewna, że i do przesuszonej skóry całej twarzy sprawdzi się świetnie. Ja czasami dodaję jej kapkę do kremu Rival de Loop, gdy smaruję się nim na noc. Skład ma super, bo same naturalne olejki (sojowy, migdałowy, słonecznikowy, jojoba, z ziaren macadamia), żadnej parafiny i innych zapychaczy. Nie posiada znaczka Vegan, ale firma nie testuje na zwierzakach, a i skład jest wegański. Kupicie w Rossmannie (Rossmann powinien w końcu zacząć mi płacić, tak ich ciągle reklamuję, hehe) za 12,99 zł (butelka 250 ml).
OLIWKOWA WODA TONIZUJĄCA Z WIT. C ZIAJA
Kupiłam tę wodę z ciekawości i z myślą o błyskawicznym orzeźwiającym odświeżeniu twarzy po treningu. Producent zresztą między innymi w tym celu ją poleca (poza tym na co dzień i w podróży). Cel stosowania tego kosmetyku to właśnie odświeżenie twarzy i zapobieganie utracie wody (podobno taką magiczną moc mają liście zielonej oliwki), a także nawilżenie naskórka dzięki witaminie C. Nie wiem, jak z tym nawilżeniem i zapobieganiem utracie wody, bo z tym raczej nie mam problemów, a jeśli się zdarzają, to używam innych kosmetyków, by temu zapobiec. Ta woda po prostu jest moim potreningowym kaprysem – faktycznie świetnie odświeża, przyjemnie ochładzając mój czerwony od wysiłku pysio. Ponadto naprawdę ładnie pachnie, więc i w podróży do szybkiego odświeżenia pewnie też się super sprawdzi. Cóż więcej mogę powiedzieć? Buteleczka jest przyjemnie poręczna, ma pojemność 200 ml i kosztuje 6 zł z hakiem. Kupicie ją na 100% w Hebe, możliwe, że też w Rossmannie.
KREM NAWILŻAJĄCY ALTERRA Z BIO-WINOGRONEM I BIAŁĄ HERBATĄ (też bio) NA DZIEŃ
Oczywiście wyrzuciłam pudełko, więc nie mam polskiego opisu, tak że zdana jestem na to, co znajdę w internetach. Z tego, co czytam, krem ten jest polecany do suchej i wrażliwej cery, co moim zdaniem jest trochę pomyłką, bo wcale tak mocno nie nawilża – przynajmniej do mocno przesuszonej cery ja bym go nie polecała. Ale do normalnej, ze skłonnościami do lekkich przesuszeń – owszem. Krem jest dość lekki, szybko się wchłania i jest dosyć wydajny, a przy tym, jeśli faktycznie nie nawalimy go dużo, to nie błyszczy się (właśnie z tą ilością trzeba uważać i dawać jej totalne minimum – u mnie kropelka wielkości ziarnka grochu w zupełności wystarczy). No i, jak wspomniałam wcześniej, z lekkimi przesuszeniami skóry rozprawia się dosyć szybko. Rzecz jasna, również posiada znaczek Vegan (certyfikat Vegan Society, ja tak sobie słodko nazywam go znaczkiem) i ma w miarę naturalny skład (znów – według deklaracji producenta, ja się na tym naprawdę nie znam). Jak to Alterra, jest dostępny w Rossmannie – ja kupiłam za 6,99 zł (tubka 50 ml), ale być może była to jakaś promocja, bo na wizażu widzę, że podobno kosztuje ok. 13 zł.
KREM NAWILŻAJĄCY NA NOC RIVAL DE LOOP HYDRO
Kolejny tani i jakościowo świetny kosmetyk Rival de Loop! Krem niby jest na noc, ale wchłania się tak szybko i nie zostawia żadnej tłustej, klejącej czy świecącej się warstwy, więc i na dzień można go spokojnie używać. Pięknie pachnie i pozostawia skórę gładką i milutko miękką (spełniając tym samym obietnice producenta, że „nadaje skórze świeższy wygląd”) – po prostu aż rano chce się macać swoją facjatę, jakkolwiek by to nie brzmiało! Jeśli ciekawi Was, co ten krem takiego w sobie ma, już spieszę z informacją przepisując ją po prostu z opakowania:
„Działanie kremu:
– Kompleks nawilżający Hydro Derm zawiera łubin biały i lecytynę, dzięki którym intensywnie dostarcza skórze wilgocie i polepsza jej nawilżenie. Dodatkowo nadaje skórze większą elastyczność i pomaga w uzyskaniu świeższego wyglądu cery.
– Zawarty w kremie naturalny czynnik nawilżający wiąże wilgoć w warstwie rogowej naskórka i pomaga w podwyższeniu poziomu nawilżenie w skórze.
– Specjalna formuła zawierająca witaminę E i pielęgnujący skórę olej z pestek moreli chroni skórę przed utratą wilgoci i wpływem środowiska zewnętrznego.”
Krótko mówiąc – naprawdę świetny kosmetyk. Polecany jest do skóry suchej, ale i do normalnej się sprawdza. Posiada znaczek Vegan. Kupicie go w Rossmannie za 7, 99 zł (pojemność 50 ml, dość wydajny).
UNIWERSALNY KREM KOJĄCO-OSŁANIAJĄCY HIMALAYA
Bardzo gęsty, ale jednocześnie lekki, i na dodatek cudownie pachnący (jak mydło!) krem. Podobno jest magiczny, bo producent zapewnia o jego wszechstronnych właściwościach – antybakteryjnych, przeciwgrzybiczych, antyseptycznych, łagodzących, regenerujących i kojących. Ja używam go w sytuacjach awaryjnych, np. gdy zauważę jakieś przesuszenia na skórze twarzy, a oliwka odpada, bo akurat mam wychodzić z domu. Za regenerujące właściwości kremu mogę więc poświadczyć (nie wiem natomiast jak z pozostałymi). Poza tym cenię sobie to mazidło za wydajność i za to, jak super-hiper-szybko się wchłania. Kosztuje zaledwie 5,59 zł (w tubce jest 20 g kremu), więc myślę, że na takie nagłe wypadki jak zimowe przesuszenia nie tylko twarzy warto go mieć w kosmetyczce.
ALTERRA POMADKA SOS Z GRANATEM BIO
Ach, wreszcie napatoczyłam się na dostępną dość powszechnie wegańską pomadkę, na dodatek idealną do przesuszających się ust! Co więcej, od razu był to strzał w dziesiątkę! Dla mnie pomadka jest kosmetykiem pierwszej potrzeby, muszę ją mieć zawsze przy sobie, bo nigdy nie wiadomo, gdy moje usta zaczną przypominać fakturą papier ścierny (a naprawdę dzieje się to zawsze znienacka!). Pomadka Alterry z olejem z pestek granatu (bio) i masłem shea (też bio), polecana do suchych ust, naprawdę ma super moc regeneracji! Poza tym, że faktycznie działa, cieszy mnie fakt, że jest to kosmetyk w miarę naturalny (w sumie jak chyba wszystkie kosmetyki tej firmy) – nie ma tych wszystkich syfów typu syntetyczne barwniki, aromaty, konserwanty, demonizowane silikony, parafina, a chyba większość składników pochodzi z rolnictwa ekologicznego. Oczywiście, certyfikat Vegan Society jest, więc i gwarancja, że kosmetyk jest wegański. Pomadka dostępna w Rossmannie, za jakieś grosze – 5 czy 6 zł. Polecam bardzo!
*