KOCHAM, WIĘC TATUUJĘ… KOTY!

Zgodnie z obietnicą, rusza na blogu nowy cykl – tatuażowy, i oto pierwszy, dziewiczy można rzec, wpis tego cyklu.

Cykl skupiał się będzie przede wszystkim na zdjęciach pięknych, dziwnych, zabawnych czy nietypowych tatuaży. Tematyka poszczególnych wpisów będzie dzielona albo według motywu tatuaży albo według artysty – różnie to będzie, zależy co akurat mi do głowy przyjdzie (oczywiście Wy w komentarzach również możecie sugerować tematy/tatuażystę do kolejnego wpisu!). Chciałabym jednak, by prócz samych zdjęć była jeszcze jakaś treść, więc coś tu przy okazji zawsze naskrobię – czasem będzie to zaledwie kilka zdań o dupie Maryni, czasem elaborat na konkretny tatuażowy temat. 

Tak się złożyło akurat, że dziś, gdy zaplanowałam sobie pierwszy z cyklu wpis, wypada Międzynarodowy Dzień Kota, a że ja (i wiem, że wraz ze mną przynajmniej połowa z Was!) koty wielbię, stąd taki tematyczny motyw. Wiecie, z miłości robi się różne dziwne rzeczy, wśród których w pierwszej dziesiątce plasuje się tatuowanie. I o ile tatuowanie ludzkiego wybranka czy wybranki swego serca albo jego imienia, inicjałów, daty urodzenia czy… czegokolwiek mocno powiązanego z tą osobą, uważam za skrajną głupotę, tak tatuowanie kociego wybranka serca czy innego kociego motywu uważam za pomysł prze-cu-dow-ny (w końcu sama mam wytatuowanego kotałka)! I z tej miłości do tatuaży i do kotów zrodził się ten wpis, w którym to już przechodzę do meritum, czyli do zdjęć!

źródła zdjęć: 1, 2, 3, 4, 5, 6
źródła zdjęć: 1, 2, 3
źródła zdjęć: 1, 2, 3, 4, 5, 6
źródła zdjęć: 1, 2, 3, 4, 5
źródło zdjęcia: 1, 2, 3
źródła zdjęć: 1, 2, 3
[źródło tytułowego zdjęcia]

*

Podobało się? W takim razie polub mnie na fejsbuku i zaobserwuj na bloglovin, aby nie przegapić kolejnych wpisów!