ROZSTANIA I POWROTY

Kojarzysz te pary, co jak Ross i Rachel, co i rusz się ze sobą rozstają i do siebie wracają? Można by pytać, gdzie tu sens i gdzie logika, ale miłość, niestety, nie poddaje się prawom logiki. Dziś razem zastanowimy się, kiedy warto spróbować jeszcze raz.

Czasami wystarczy jedna kłótnia, zbyt gwałtowna, jedno słowo za dużo, i nagle, oboje kompletnie zdziwieni rozwojem sytuacji, przestajecie być razem. On wychodzi, rzuca za sobą obietnicę, że wróci… po swoje rzeczy, i trzaska drzwiami. Ty siedzisz niezbyt ogarniając jeszcze, co tak naprawdę się stało.

Albo inaczej: zaczyna się od jednej kłótni, po niej przychodzi kolejna, i następna, i jeszcze jedna… Godzicie się w łóżku, przepraszacie, obiecujecie sobie, że nigdy więcej sprzeczek, a następnego dnia znów jest to samo. Zaczynasz myśleć, czy to wszystko ma sens, angażujesz Go w rozmowę i razem dochodzicie do wniosku, że faktycznie coś tu nie gra i lepiej się rozejść.

Mija dzień, tydzień albo miesiąc i nagle któreś z Was uświadamia sobie, że jednak chce tego drugiego z powrotem. Że to rozstanie było niepotrzebne. Że przecież wielka miłość i w ogóle. I natychmiast zaczynają się podchody, żeby wrócić do tego co było albo raczej zacząć od nowa. Teraz tak naprawdę, na poważnie, bez kłótni. Teraz będziecie ze sobą rozmawiać, okazywać sobie miłość, przyjaźń, szacunek i takie tam. Wracacie do siebie więc i…

Są 3 opcje, co będzie dalej:

1. Faktycznie doszliście do wniosku, że bez siebie nie potraficie być szczęśliwi, więc zaczynacie się naprawdę starać. Już się nie kłócicie, staracie się ze sobą rozmawiać, wyjaśniać wzajemne pretensje, dochodzić do kompromisów. I jest super.

2. Nic się nie zmienia, rozstanie nic Wam nie uświadomiło, dalej się żrecie jak wściekłe psy i po pewnym czasie, raczej prędzej niż później, Was, pożal się Borze, związek, znów wali się w hukiem.

3. Nic się nie zmienia, rozstanie nic Wam nie uświadomiło, dalej żrecie się jak wściekłe psy, ale ciągniecie to jak długo można, przy każdej poważnej rozmowie na temat „być albo nie być ze sobą?” zapewniając, że przecież się kochacie, że miłość Ci wszystko wybaczy i że teraz już będzie lepiej.

I teraz rodzi się pytanie: Jak ogarnąć sytuację tak, by doprowadzić do rozwiązania numer 1? Pytanie za milion punktów. Niestety, nie zależy to jedynie od Ciebie. Winę za rozstanie ponoszą dwie osoby, i tak samo oboje partnerów musi o związek dbać na równi. Możesz mieć jak najlepsze intencje i zachowywać się jak wzorowa dziewczyna, ale jeśli facet podobnych intencji nie wykaże, to cóż, związek Wam nie pyknie. Możecie próbować, ale najpierw, nim na powrót rzucicie się sobie w ramiona, warto usiąść, porozmawiać i rozważyć ewentualny powrót ze wszystkich stron. Nie ma co ukrywać, co Wam nie pasowało, gdy byliście razem, musicie postawić na 100% szczerość, nawet jeśli to będzie bolesne dla drugiej osoby. Bo wiesz, po pewnym czasie od rozstania, zaczynasz idealizować swojego byłego (i On Ciebie pewnie też – been there, done that), rozpamiętujesz tylko najpiękniejsze chwile, a zupełnie zapominasz o Jego wadach i o tym, czym doprowadzał się do kompletnego szału.. Jeśli na totalnym spontanie, spowodowanym takimi właśnie rozmyślaniami, wrócicie do siebie, zderzenie wyobrażeń, wymuskanych wspomnień, z rzeczywistością może być baaaardzo bolesne. Dlatego, jeśli rozważacie taką opcję, rozmowa jest tak niezwykle istotna. Rozmowa i faktyczne pragnienie zmiany tego, przez to wcześniej związek się posypał. Tak, nawet jeśli doszliście do wniosku, że się kochacie najbardziej na świecie. Bo sama miłość, no niestety, nie wystarczy.

Z moich doświadczeń wynika, że warto do siebie wrócić, jeśli rozstanie wyjdzie zupełnym przypadkiem. Wiesz, pokłócicie się, jedno każe drugiemu spierdalać, trzasną drzwi i będzie po wszystkim. Każdego może ponieść. Gdy ochłoniecie przez noc czy dzień, i dojdziecie do wniosku, że to było niepotrzebne, można porozmawiać, przeprosić się, i na powrót żyć razem rzygając tęczą ze szczęścia. Natomiast takie powroty po kilku miesiącach, gdy któreś z Was nagle doznaje olśnienia „ojej, jednak nie mogę bez Niej/Niego żyć!” to przeważnie kompletnie nieporozumienie. Ale u Ciebie może się to potoczyć zupełnie inaczej.

Ach, i na koniec jeszcze jedno, pamiętaj: „no reason to stay is a good reason to go”. Rozstanie to nie koniec świata. Przeczytaj o tym, ja ja sobie z nim poradziłam.

[źródło zdjęcia tytułowego]

*

Podobało się? W takim razie polub mnie na fejsbuku i zaobserwuj na bloglovin, aby nie przegapić kolejnych wpisów!