ROK ROLLERCOASTER, CZYLI MOJE PODSUMOWANIE 2017

Moje osobiste podsumowanie 2017 roku – sukcesy (i porażki też), zrealizowane cele, pierwsze razy i inne fajności.

Już z buta wjechałam w nowy rok, ale jedną nogą jestem jeszcze w 2017. A to dlatego, że jeszcze go oficjalnie nie podsumowałam! No to najwyższa pora to zrobić, zamknąć poprzedni rok, wyciągnąć z niego lekcje i ze zdwojoną energią zdobywać świat w roku obecnym. Jedziemy zatem!

TOP 5

Oto zdecydowanie najlepsze 5 rzeczy, które zrobiłam, które mi się udały, w 2017. Kolejność losowa!

1. napisałam i wydałam książkę, czyli – co tu dużo mówić – spełniłam marzenie swojego życia. Obecnie cały czas pracuję nad promocją „SMART VEGAN” i wymyślam, jak rozszerzyć ten projekt (spoiler: będą kolejne części!). Więcej o tym spełnionym marzeniu w TYM WPISIE, książka do kupienia TUTAJ, a w TYM MIEJSCU możecie dostać darmowy fragment i rabat na zakup. Ach, no i co związane z tym wydaniem samodzielnym książki – założyłam swoją własną firmę!!!

Ja: hehehe (w sensie, że się śmieje) Pan urzędnik: co się stało? Ja: nic, śmieje się z tego, jak nazwalam firmę ? A tak na poważnie (nooo… Prawie) nie uważacie, że BANIALUKI to jest jedno z najlepszych i najzabawniejszych słów na świecie? Ja tak uważam od dawien dawna i w ogóle to moje ulubione słowo, w związku z czym planowałam tak nazwać swoją przyszła kawiarnię (z kotami, wiadomo)… Ale że do kawiarni jeszcze długa droga, to już dziś nazwalam tak swoją firmę. Oczywiście trochę się zastanawiałam i na początku chciałam coś poważnego, ale kiedy Kajtek powiedział, że to bez różnicy, to stwierdziłam „jak bez różnicy, to dawaj panie mnie te banialuki”. I jak pomyślałam, tak zrobiłam. Do wegańskiej książki, w której nawiązuję do gwiezdnych wojen i zombie apokalipsy, firma „WEGAŃSKIE BANIALUKI” jako wydawca będzie pasować jak ulał ??

Post udostępniony przez Aśka Rzeźnik (@mortycja_com)

2. przeprowadziłam się na Sycylię – omijam cholerną polską zimę, mieszkam w pięknym miejscu, mam cudowną dużą kuchnię (w której mam nadzieję, że wkrótce zacznę nagrywać filmiki kulinarne, ale na razie ciiii…), czy trzeba czegoś więcej? Więcej o moim życiu na Sycylii napiszę wkrótce, w końcu po dwóch miesiącach można już co nieco powiedzieć na ten temat.


3. rzuciłam palenie – nie palę od połowy kwietnia 2017 i mam nadzieję, że tym razem to już porzucenie tego wstrętnego nałogu już na amen.

4. podróże – trochę ich w zeszłym roku było, a najbardziej spektakularną była 9-dniowa objazdówka po Włoszech – wystartowaliśmy z Rzymu, zahaczyliśmy o Mediolan, Porto Venere, Portofino, Bolonię i kilka innych miejsc, a skończyliśmy w Bergamo. Z mniej spektakularnych i krótszych wyjazdów – Warszawa, Kraków, Lublin i zimowo Karpacz.

5spłaciłam 2 karty kredytowe, uf! Kamień z serca i oby nigdy więcej!

INNE CUDOWNE RZECZY

  • na urodziny dostałam różowe ukulele (kolejne spełnione marzenie!) i zaczęłam się uczyć na nim grać,
  • w końcu zapisałam się na pole dance i ćwiczyłam go sumiennie cały 1 semestr (poziom początkujący ogarnięty!),
  • finalnie – po wielu zaniedbaniach – powróciłam do w miarę regularnego blogowania i znów odnalazłam w tym pasję,
  • pyknęły mi 3 lata na weganizmie,
  • fanpage i insta Weganizujemy Polskę wystrzeliły w górę i okazały się strzałem w dziesiątkę, a dodatkowo założyłam do kompletu grupę, która również już zgromadziła sporą wegańską społeczność,
  • długo nie wytrzymałam w „zwykłym” kolorze i wróciłam do kolorowych włosów – ten rok zdecydowanie zdominował kolor niebieski!
  • udało mi się przeczytać więcej książek niż w roku poprzednim, choć i tak mniej niż sobie założyłam (miało być 40). Dodatkowo  założyłam sobie tzw. zeszyt lektur.

PIERWSZE RAZY

Jako że fajnie jest próbować nowych rzeczy, to i w 2017 udało się mieć kilka pierwszych razów:

  • paintball – cudo, byłam zachwycona!
  • Virtual Reality – trochę frajda, trochę rozczarowanie (grafiką),
  • spa – w ramach randki, mam nalepszego chłopaka pod słońcem!
  • targi (WegeFestiwal w październiku) w roli w wystawcy,
  • siłownia – nigdy wcześniej nie byłam na siłowni, a w 2017 razem z Kajtkiem chodziliśmy i ćwiczyliśmy sobie razem z trenerką personalną, co całkiem całkiem mi się spodobało :)

NIE UDAŁO SIĘ

Oczywiście nie do końca było tak kolorowo i nie wszystko się udało. 3 główne porażki, które trochę mnie zakuły w serduszko, to właśnie te:

1. oddałam V mag – plan na 2017 rok był taki, aby V mag rozkręcić na tyle, by zacząć na siebie zarabiać… Niestety, nie miałam na tyle czasu, aby jednocześnie pracować nad książką i pełnić rolę redaktorki naczelnej (a ten tytuł brzmi tak dumnie!), i z czegoś trzeba było zrezygnować. Padło na V mag. Na szczęście nie musiałam go zamykać, byłoby szkoda, oddałam go w dobre ręce.

2. nie wyszło z V boxami – chciałam robić wegańskie boxy subskrypcyjne, ale ten projekt okazał się totalną klapą. Pomysł wciąż uważam za świetny, to, co zawiodło, to raczej jego wykonanie… Kto wie, może kiedyś do tego wrócimy? W końcu logo i społeczność już mamy, hehe.

3. nie wróciłam do biegania – a naprawdę chciałam! Chciałam pobiec w końcu w Biegu Wegańskim, no ale nie wyszło. Słomiany zapał, ot co! Może w tym roku się uda? Dzielnica, w której mieszkamy, to miejsce tak piękne, że bieganie tutaj na pewno byłoby przyjemne… Cóż, zobaczymy!

*

Podobało się? W takim razie polub mnie na fejsbuku zaobserwuj na bloglovin, aby nie przegapić kolejnych wpisów!