NIE WIERZĘ W DWUGŁOWE POTWORY
Wiecie, co jest fajne? Miłość jest fajna. I związki. Spoko bardzo i ogólnie popieram, choć z daleka. Ale też znów nie wszystkie związki są takie super, że tylko winszować, wiecie? Bo na przykład te, gdzie parka żyć bez siebie nie może tak bardzo, że gdy to drugie siedzi na kiblu, pierwsze pisze sms-a, że już tęskni, są słabe i rzygogenne.
Sytuacja 1:
Ona budzi się u niego w domu. Na trzynastą jest umówiona z przyjaciółkami, ale przecież tak im razem rozkosznie i fajnie, a jak tylko się rozstaną, to już tak bardzo bardzo będzie tęsknić. On też nie pomaga, mówiąc „zostań”. Sms załatwia sprawę, pod jakimś naprędce wymyślonym pretekstem (kompletnie innym niż ostatnim razem!) spotkanie odwołane, mogą spędzić caaaały dzień razem!
Sytuacja 2:
Ona i on umawiają się na piwo z jej przyjaciółką. Niby było fajnie, poplotkowała, pośmiała się, ale on jakiś nie w sosie, twierdzi, że czuł się nieswojo, bo one nie zwracały na niego uwagi zajęte wyłącznie sobą. Następnym razem na piwo idą sami, a ona szuka dla przyjaciółki czasu wtedy, gdy nie może się spotkać z nim.
Znacie to? Znacie. Większość z Was pewnie sama tak robiła. I okej, ja to rozumiem, bo też taka byłam. Cudownie spotkać osobę, z którą chciałoby się spędzać każdą wolną chwilę, a jeszcze lepiej, gdy ta osoba równie mocno chce Tobie poświęcać swój czas. To jest całkiem normalne… na początku związku. Wtedy wszystko jest nowe, jeszcze się docieracie, poznajecie się wzajemnie i chcecie wiedzieć o sobie wszystko, nie chcecie wychodzić z łóżka… Super! Sytuacja robi się jednak chora, gdy przeciągacie to w nieskończoność. Gdy cały wolny czas spędzacie razem, a jeśli nawet jakimś cudem dacie się wyciągnąć z domu znajomym, to jako dwugłowy potwór. Jego kumple patrzą na Ciebie nieco zirytowani, gdy kolejny raz towarzyszysz im na męskim wypadzie na piwo (bo, oczywiście, jesteś jedyną dziewczyną w tym gronie!), a Twoje przyjaciółki mają już w dupie to, że on siedzi koło Ciebie i bez oporów omawiają z Tobą szczegóły swojego okresu, ostatni seks (tak, dziewczyny naprawdę dużo gadają o seksie!) i takie tam babskie i mniej babskie sprawy, podczas gdy on usiłuje zapaść się pod ziemię. Wy tego jednak nie zauważacie, bo przecież się tak bardzo kochacie, że życia sobie bez siebie nie wyobrażacie, ani jednej minuty… ba! Sekundy!
To jest chore, chore i jeszcze raz chore! Po pierwsze – nie wierzę, że oboje w równym stopniu chcecie spędzać ze sobą cały wolny czas, zwykle jest tak, że jednak osoba naciska, a druga bezwiednie się temu poddaje… A po jakimś czasie głupio nagle wyskoczyć z tekstem, że trochę tak chujowo nie mieć czasu dla siebie czy dla swoich przyjaciół (sorry, ale z partnerem to naprawdę nie jest to samo – Twoich przyjaciół nie łączy z nim taka zażyłość – ani prawdopodobnie w ogóle żadna – jak z Tobą ). I tak się dalej toczy to chore błędne koło.
Zastanawiam się, czemu w ogóle ludzie to robią. Owszem, byłam kiedyś zakochana, ba, nawet całe 2 razy! Wiem, jaki to jest stan. I wciąż nie rozumiem, jak można tak postępować (gdy pierwszy raz się zakochałam, tak właśnie się zachowywałam, no i naprawdę do dziś tego nie ogarniam). Przecież to jest zwykłe ograniczanie się. Przecież każdy człowiek ma swoich własnych znajomych, przyjaciół, swoje pasje. Na to potrzeba czasu! Bez partnera! Nie wierzę, że jest na świecie dwójka ludzi, którzy mają tych samych znajomych, których łączy z nimi identyczna zażyłość, i te same pasje. A co dopiero para takich ludzi, którzy w dodatku by się sobą wzajemnie zainteresowali! Poświęcając każdą wolną chwilę partnerowi, człowiek ogranicza samego siebie — rezygnuje z pasji, oddala się od rodziny i przyjaciół (bo, powtórzę raz jeszcze, spotkanie z przyjaciółmi, gdy towarzyszy Ci partner to naprawdę nie to samo!!!). Czy to nie chore? Chore, panie, chore — już widzę, jak kiwacie mi do wtóru głowami…
Są chwile, gdy wolałabym martwym widzieć Cię. Nie musiałabym się Tobą dzielić.
Gdybym mogła, schowałabym Twoje oczy w mojej kieszeni, żebyś nie mógł oglądać tych, które są dla nas zagrożeniem.
(„Zazdrość” Hey)
No, ale co to ja miałam? Aha — z czego wynika, się zastanawiałam. Czy nie przypadkiem z zazdrości i/lub braku zaufania? Nie puszczę Cię nigdzie samego, bo jeszcze mi Cię jakaś pinda odbije… Albo sam polecisz do innej! Nie puszczę Cię do kumpli samego, bo jak możesz woleć, spędzić choćby chwilę z nimi niż ze mną! Nie pójdę się spotkać z przyjaciółkami bez Ciebie, bo muszę mieć na Ciebie oko.
I nie, to, że nie potraficie się rozstać na godzinę, dwie, może osiem, nie dowodzi, że to prawdziwa miłość, że to ten jedyny czy ta jedyna. To dowodzi jedynie, że macie trochę nasrane w główkach, że pozwalacie sobie tak do cna ześwirować.
*