BARDZO CIĘ KOCHAM, ALE CZASEM MNIE WKURWIASZ
Różnimy się i nic w tym złego. A że się różnimy, to oczywistym jest, że będziemy się ścierać.
Chyba każdy ma swoją definicję miłości. Ładnie o niej mówi Boguś w „Sarze” i pięknie pisze Sarah Kane, ale ja i tak najbardziej lubię definicję mojej koleżanki:
– Tylko mój facet potrafi mnie naprawdę wkurwić, i stąd wiem, że to jest miłość.
I o tym, drogi dzieci, będzie dzisiejszy wpis. O wkurwach, o miłości i o korelacji między tymi dwoma zjawiskami.
Nie wierzę w dwie połówki. To jakiś bullshit dla ckliwych gimnazjalistek. Wierzę w to, że każdy człowiek jest odrębną całością, wraz ze swoim światopoglądem, swoimi nawykami czy swoimi kaprysami i humorami. I wszyscy jesteśmy niepowtarzalni. Nie wierzę, by na świecie znalazły się dwie osoby, które identycznie myślą, identycznie patrzą na świat i identycznie się zachowują (a nawet jeśli by się znalazły, to pewnie przy bliższej obserwacji, okazałoby się, że po prostu jedna z nich, ta słabsza, ta zakompleksiona, po prostu gra dla swego partnera). Nie ma takiej opcji. Różnimy się i nic w tym złego. A że się różnimy, to oczywistym jest, że będziemy się ścierać, zwłaszcza z osobą, na której nam bardzo zależy, którą bardzo kochamy. Bo skoro jest ona dla nas tak ważna to bardzo byśmy chcieli, by patrzyła na świat tak samo jak my (oczywiście, na drugiej szali jest bezwzględna akceptacja, którą również chcemy partnera darzyć, i tak to właśnie takie ambiwalentne uczucia nami targają), by popierała nas w naszych poglądach i wyborach. Często jest to nieuświadomione, ale tak to właśnie jest. I jest jeszcze tak, że, no cóż, czasami się ze sobą nie zgadzamy – w takiej czy innej sytuacji czy w ogólnych poglądach na życie – albo po prostu się źle zrozumiemy czy też najzwyczajniej w świecie partner zrobi coś, co nam się nie spodoba, bo jest w jakiś sposób sprzeczne z naszą wizją świata i… konflikt gotowy. Totalnie zgranie (tak, że nie ma kłótni, a zawsze, ZAWSZE jest kulturalna grzeczna rozmowa dwojga dorosłych opanowanych ludzi i wspólne wypracowywanie kompromisu) zdarza się niezwykle rzadko. Częściej jest tak, że próbujemy rozmawiać, tłumaczyć, dogadać się, ale coś nam nie wychodzi. I wtedy jest albo foch albo awantura. Ale na pewno wkurw.
Druga sprawa, która doprowadza do niesnasek – jesteśmy, co często w swoich wpisach podkreślam i podkreślać będę nadal, tylko ludźmi. Popełniamy więc błędy, zdarza nam się nawalić i nieważne czy wynika to z przyczyn losowych czy z własnego zaniedbania. Popełniamy błędy i tym samym nieraz rozczarowujemy się nawzajem. Popełniamy błędy i tym samym nieraz ostro wkurwiamy się nawzajem. Bywa. No cholera, życie to nie komedia romantyczna. Bliscy czasami (jedni częściej, inni rzadziej) rozczarowują i sprawia to ból. A ból łatwiej znieść przekierowując go w gniew niż w smutek. Łatwiej wydrzeć się nawet na ukochaną osobę i wybiec trzaskając drzwiami niż opanować wewnętrzny dygot i porozmawiać, próbować wyjaśnić, dojść do porozumienia, przyjąć przeprosiny. Łatwiej dać się ponieść emocjom niż je opanować i przypomnieć sobie, że przecież w ogólnym rozrachunku to nieważne, bo przecież się kochamy i to się najbardziej liczy. Oczywiście, nie mówię tu o sytuacjach skrajnych, typu przemoc domowa, zdrady itp. itd., ale o błędach typu „wiem, że mnie prosiłeś, żebym ugotowała obiad, ale wolałam leżeć w łóżku i oglądać serial” czy „nie przyjechałem po Ciebie na czas, bo mi się drzemnęło i zaspałem”.
Bywa, że zaczynamy się zastanawiać – czy to, że się kłócimy oznacza, że coś z naszym związkiem jest nie tak? Czy my się już nie kochamy? Czy może nam nie zależy? Nie będę ściemniać – różnie bywa. Czasami faktycznie kłótnie są oznaką kryzysu czy wypalenia się związku, ale wszystko zależy od okoliczności (bo jeśli nagle wszystko jest powodem do kłótni i nie potraficie normalnie porozmawiać, żeby nie wybuchła awantura, no to sory, macie problem). Sam w sobie fakt, że się kłócimy, to nie jest nic niepokojącego i wcale nie oznacza końca miłości. Nie szukajmy dziury w całym. Jeśli choć jedna osoba w związku ma tak zwany charakterek, to do starć będzie co jakiś czas dochodzić i trzeba się z tym pogodzić (i zawsze pamiętać o seksie na zgodę!). Ukochani i najważniejsi dla nas ludzie też przecież czasami wkurwiają (i to nawet bardziej niż „zwykli” znajomi, bo zdanie tych najbliższych jest przecież dla nas najbardziej istotne). Trzeba z tym handlować i żyć dalej.
PS. Zobaczcie, co mi wypluło google, gdy szukałam cytatu z „Sary”, żeby Wam podlinkować:
*