⇒ Jakby się ktoś zastanawiał czy po Tesco można jeździć rowerem, to nie można. Dziś to zrobiłam i jakiś zramolały ochroniarz zrobił mi o to karczemną awanturę. Następnym razem będę wiedziała, żeby się nie zatrzymywać, gdy ktoś za mną coś pokrzykuje…
*
⇒ Stoję sobie na przystanku, gdy nagle podchodzi do mnie jakaś mocno nadgryziona zębem czasu kobiecina, przystaje, patrzy mi w oczy i wykrzykuje:
– A TY CO MIAŁAŚ ZDERZENIE Z KALKĄ?!
Zanim cokolwiek przyjdzie mi do głowy w odpowiedzi, czym prędzej się oddala, ale jeszcze dociera do mnie jej krzyk:
– Wszystko się popierdoliło z tym światem – piją, palą, kurwią się!
*
⇒ W poszukiwaniu etymologii słowa „kokpit” (prokrastynacja w moim stylu) trafiłam na zażartą dyskusję, czy można tego słowa używać w odniesieniu do roweru czy nie. Ludzie chyba naprawdę nie mają co w domu robić… Szkoda, że się ze mną takie ewenementy nie kontaktują, już ja bym im znalazła zajęcie (brudne gary w moim zlewie same się nie pozmywajo).
*
⇒ Przygotowuję wpis z przepisami na wegańską Wielkanoc i gdy szukam zdjęcia tytułowego strasznie mnie korci by wrzucić jakieś pisanki i czekać, jaka gównoburza na którejś z wegańskich grup na fejsie z tego wyjdzie…
⇒ Idziemy sobie z Ewką w naszych szalonych strojach tygryska i jednorożca, gdy wtedy jakiś wsiadający do auta facet po drugiej stronie, tuż pod komendą policji, krzyczy radośnie:
– Heloł!
Odkrzykujemy i idziemy dalej. Wtedy… z megafonu z samochodu, do którego wsiadł facet, rozlega się na całą ulicę:
– Tygrysek, gdzie idziecie?
Yup, nieoznakowany wóz policyjny :D
*
*
⇒ Co odpowiedzieć na rozmowie kwalifikacyjnej na pytanie w stylu „jak wyobraża sobie pan(i) swoją przyszłość zawodową za 5 lat”?
– Marzę o otwarciu sklepu z armaturą sanitarną, nazwał(a)bym go Grażynka.
Aż żałuję, że nie przeżyję już nigdy żadnej rozmowy o pracę…
*
*
⇒ Moja kondycja jest w naprawdę kiepskim stanie – mam zakwasy w pachwinach po jeżdżeniu na rowerze (w Tesco!)… NA BAGAŻNIKU.
*
*
⇒ Piszę artykuł o urlopie macierzyńskim. Okazuje się, że prawo przewiduje zasiłek macierzyński również… duchownym! Aż dziw, że w tak konserwatywnym i prokatolickim kraju jak Polska prawo zakłada, że duchownym może się przytrafić dziecko…
*
*
⇒ Wpisuję w wyszukiwarkę „Jak się rozwijać zawodowo?” (yup, do kolejnego tekstu). Google w wyszukiwaniach podobnych proponuje „jak się rozwieść”. W sumie… ma to sens, po rozwodzie człowiek na pewno ma więcej czasu na rozwój zawodowy.
*
*
⇒ Postanowiłam, że w tym roku spróbuję SKORZONERY. Zachęciła mnie sama nazwa. Lubię śmieszne słowa.
*
*
⇒ Przepracowanie daje się we znaki – z przyzwyczajenia (bo więcej niż kawy piję herbaty z sokiem) nalałam soku malinowego do kawy zamiast mleka, a potem posypałam pasztet kaszą jaglaną myśląc, że to sezam… Bhawo ja!
*
*
⇒ Taki tip: Kupić sobie największe dildo, jakie się znajdzie, i nosić ze sobą zawsze w torebce lub plecaku. Po co? Do celów obronnych. Gdy ktoś będzie cię słownie zaczepiał, spokojnie wyjmujesz z torebki/plecaka dildo i walisz nim łobuza w łeb.
*
*
⇒ Gdy obce dziecko krzyczy na twój widok „O FU” nabierasz pewności że wcale ci się nie wydawało że masz bad face day…
*
*
⇒ Wielce ubolewam nad tym, że moja siostra wyprowadza się od mojego chłopaka :c
*
*
⇒ Spoglądam za okno – staruszki cisną na osiedlowej siłowni na powietrzu. To już naprawdę wiosna!