NIE MÓW DO MNIE „PIĘKNA”

S., dzięki za inspirację do wpisu!

Codziennie rano nakładam na twarz podkład i korektor, by zatuszować niedoskonałości mojej cery. Czasem również dzień w dzień, a czasem jedynie od święta, nakładam pełny makijaż — maluję oczy, nadaję kształt brwiom, usta podkreślam szminką. Średnio co miesiąc farbuję włosy. W pośladki wklepuję serum antycellulitowe, w cycki — ujędrniające, w twarz — krem wygładzająco-nawilżający. Dbam o swoją powierzchowność. Lubię ładnie wyglądać — lubię ładny widok w lustrze. Ale nie jestem tylko tym, nie ograniczam się do swojego wyglądu zewnętrznego, nie na nim buduję swoją samoocenę. I nie znoszę, gdy ktoś mnie sprowadza do roli ładnej lali.

Owszem, jestem atrakcyjna i zgrabna — nie wypieram się tego i nie zamierzam tego ukrywać pod workowatymi ciuchami i przez brak zadbania o swoje ciało — mam do zaoferowania znacznie więcej. Nie chcę, by uroda była moim głównym przymiotem, nienawidzę, gdy facet zamiast mojego imienia używa epitetu „piękna” („cześć, piękna”, „co tam, piękna?”, „pa, piękna” – aż do wyrzygania), zwłaszcza że to nawet nie jest określenie pasujące do mnie. Piękna jest Cara Delevigne i Angelina Jolie, a ja jestem po prostu ładna. Tak czy siak, wygląd z pewnością nie jest czymś, czym można by mnie scharakteryzować (nawet mimo tego, że się z tłumu na pewno wyróżniam). Wygląd to nie ja. Ta laseczka, ta dupa, ta ślicznotka, ta piękna — to nie ja. Ja to przede wszystkim kreatywność, przede wszystkim energia, inteligencja czy poczucie humoru (ach, ależ sobie posłodzę — starczy mi na tydzień!). Ja to otwartość względem ludzi. To są moje główne przymioty! Tak mnie można opisać! Ta mądrala, której się buzia nie zamyka i która ma tysiąc czasem zupełnie pokręconych pomysłów na minutę- to właśnie ja. A nie ładna laleczka — atrakcyjne opakowanie i nic więcej.

Oczywiście, ja się domyślam, że mężczyźni, którzy nazywają mnie piękną — od święta czy zamiast mojego imienia — zapewne nie mają nic złego na myśli, zapewne świadomie wcale nie mają na celu sprowadzić mnie do roli lalki, na której przyjemnie jedynie oko zawiesić i ze spotkania, z którą zapamiętuje się jedynie to, że jest atrakcyjna. To jest po prostu mocno zakorzenione w kulturze, że kobieta powinna być piękna, a skoro jest, to trzeba jej to powiedzieć, w końcu to komplement, więc z pewnością się ucieszy. Na świadomym poziomie zdaję sobie z tego sprawę doskonale, ale gdzieś w podświadomości mi to wciąż tkwi i mnie kłuje, sprawiając, że czuję się trochę jak ozdoba, trochę jak lalka, a wcale nie mam na to ochoty. Więc nie mów do mnie „piękna”.

[źródło zdjęcia tytułowego]