BEZMIĘSNE MIĘSO VEGAN BACZER – CZY WARTO KUPIĆ? CO Z NIEGO ZROBIĆ?

Czy warto kupić produkty Vegan Baczer imitujące mięso? Jak one smakują? W jaki sposób można je przyrządzić? Przeczytaj wpis, by poznać moją opinię!

Mam wrażenie, że Vegan Baczer szturmem podbił wegańskie internety, dlatego nie mogę w tej kwestii milczeć. Muszę swoje 3 grosze dorzucić!

Jako że jesteśmy z Kajtkiem łakomczuchami, to zamiast zamówić jedną pakę na spróbunek, wzięliśmy od razu… trzy. Czyli – żebyście mieli prawidłowy ogląd sprawy – 3 KILO MIĘCHA. Bezmięsnego mięcha oczywiście. Paczka musiała, no nie było innej opcji, przyjść gdy nie było nas w domu… Borsuk Maurycy do klamki, niestety, nie sięga, a nawet jakby sięgał, to nie umie pisać, więc nie mógł odebrać paczki, tak że kurier zostawił ją u sąsiada i tak prawie całe dwa dni (no dobra, półtorej doby, powiedzmy) leżało to to poza lodówką. Nic się na szczęście nie popsuło (tak piszę nie po to, by sobie popisać i jak najwięcej miejsca zająć, tylko żebyście wiedzieli, że jak od razu po przyjściu nie wsadzicie tego „mięcha” do lodówki, a potem je zjecie, to nie umrzecie od tego) i mogliśmy przystąpić do radosnej konsumpcji. I dzięki temu teraz ja mogę przystąpić do radosnej krytyki recenzji.

PO PIERWSZE – CO BYŁO W PACZCE OD VEGAN BACZERA?

Boczek w plastrach, biała kiełba sporej wielkości (250 gramów!), kieła pepperoni (także niemała), no i ziołowa pieczeń.

PO DRUGIE – CZY TO NAPRAWDĘ SMAKUJE JAK MIĘSO?

O ile mogę się na ten temat wypowiadać, to… no nie. Nie smakuje to to jak mięso. Ale po pierwsze – mnie to w żaden sposób nie przeszkadza, bo wcale takiego podrabianego smaku prawdziwego mięsa nie szukałam (byłam po prostu ciekawa, no i chciałam w końcu zrobić wegańską carbonarę!). I po drugie – moja opinia nie do końca musi być wiarygodna w tej kwestii, boooo po prostu mięsa ponad 2 i pół roku już nie jadłam, więc słabo pamiętam jego smak.

Aha, żeby mi zaraz się nie pojawił wysyp komentarzy „a po cholerę to weganom zamienniki mięsa?!”, to od razu odsyłam do najnowszego numeru V mag, w którym ten temat został poruszony i wyjaśniony.

PO TRZECIE – NO TO JAK TO SMAKUJE? CZY TO „MIĘSO” OD VEGAN BACZER JEST SMACZNE?

Yyyyy, ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć, czy tak, czy nie, bo jedne rzeczy mi smakowały, inne nie.

  • Boczek – najlepszy produkt z całej paczki! Co prawda w ogóle nie smakuje jak taki prawdziwy boczek, ale akurat dla mnie to nie jest żaden minus, bo za normalnym boczkiem nigdy nie przepadałam. A ten veganbaczerowy boczuś jest naprawdę smaczny! Mi pasuje i do kanapki, i na pizzę, i do carbonary. Natomiast moja przyjaciółka, Karolina, stwierdziła, że jak na boczek, to za mało słony, brakuje mu tego wędzonego aromatu i szkoda, że po podsmażeniu nie jest chrupiący. Sposobało jej się za to to, że jest on w formie plastrów.
  • Pieczeń ziołowa – świetny dodatek do kanapek, na bułce znakomicie mi się komponuje z śmietankowym serkiem Valsoia i świeżym ogórkiem! Natomiast sama w sobie jest o wiele za sucha – nie nadaje się np. aby ukroić sobie grubszy kawałek i zjeść w towarzystwie ziemniaczków czy kaszy. Chyba że… przygotuje się sos pieczeniowy i w tym sosie chwilę tę pieczeń się podgotuje, wtedy jest pyszka (Kajtek mówi, że 7 na 10). Karolina z kolei zwróciła uwagę, że dla niej ten ziołowy aromat jest zbyt mocny (dla mnie nie, ale ja zazwyczaj używam wielu przypraw, w tym ziół, tak że jestem przyzwyczajona).
  • Kiełbasa pepperoni – mój drugi faworyt, po boczku! Przyznam się, że takiej prawdziwej kiełbasy pepperoni nigdy w życiu nie jadłam, więc nie mam porównania, ale ta veganbaczerowa – jako odrębny produkt, nie jako zamiennik – naprawdę daje radę! Wygrywa wszystko w pizzy i tostach, ale i do kanapek się nadaje. O porównanie do prawdziwej kiełby pepperoni zapytałam moją przyjaciółkę i według niej jak na pepperoni to jest ta kiełbaska za mało ostra.
  • Biała kiełbasa – Najmniej chyba udany produkt z całej paczki, niestety. Przede wszystkim ta kiełbasa jest dość twarda (również po obróbce termicznej), przez co mało przyjemnie się ją je. Smak także ma za mało wyrazisty, żeby nie powiedzieć, że mdły. No po prostu mogłaby być lepiej doprawiona. Póki co w starciu z białą kiełbasą z Polsoi przegrywa już na starcie.

Choć w ogólnym rozrachunku nie jest to jakaś super rewelacja, to myślę, że jak na początek działalności w branży to Vegan Baczery dają radę i warto zamówić u nich paczkę – i na spróbowanie, i żeby ich wesprzeć i pokazać, że jest popyt i warto w tym kierunku działać i rozwijać działalność (bo mam nadzieję, że z czasem będzie coraz lepiej i w końcu nawet mięsożercy będą woleli bezmięsne mięso, hehe). No poza tym na święta myślę, że wiele tych produktów świetnie by się sprawdziło – na przykład ta pieczeń, niby sama w sobie jest sucha, ale jakby ją pokroić na małe kawałki i wrzucić do bigosu, żeby jego wilgocią nasiąkła, to byłaby świetnym zamiennikiem mięsa i takim bardziej konkretnym dodatkiem w tym morzu kapuchy. I wreszcie – duży plus za składy! Mój brat, gdy zobaczył veganbaczerowy boczek, stwierdził „to ile w tym musi być chemii!”. Hm, jeśli przyprawy uznamy za chemię, no to owszem, trochę jej tam jest ;)

JAK WYKORZYSTAĆ PRODUKTY VEGAN BACZER?

Boczek – w tofucznicy czy innej niby-jajecznicy (jako że zostały mi 2 ostatnie plastry, to na pewno zrobię sobie „jajecznicę” z cieciorki z tym właśnie boczusiem), w wegańskiej carbonarze, na kanapkach.

Pieczeń ziołową – na kanapkach, w bigosie, w wegańskim sosie pieczeniowym (jeśli nie chce Wam się gotować sosu od a do zet, to knorr i winiary mają w swojej ofercie wegańskie sosy w proszku, a przynajmniej te pieczeniowe ciemne są wegańskie) w towarzystwie ziemniaczków i surówki, w gulaszu albo podsmażona z kaszą jaglaną i warzywami.

Białą kiełbasę – w zapiekance ziemniaczanej, w żurku albo po prostu podsmażona z cebulką i jedzona z ostrą musztardą.

Kiełbasę pepperoni – tak jak już wspominałam – na kanapkach, w tostach czy pizzy.

[zdjęcie tytułowe: Vegan Baczer]

*

Podobało się? Polub mnie na fejsbuku!