SZCZĘŚCIE CONSTANS
Jak wyrobić w sobie nawyk radości i być na co dzień zadowolonym ze swojego życia? Wcale nie musisz wygrać w lotto, ale o tym za chwilę…
Nie jesteśmy wychowywani na szczęśliwych ludzi. Jasne, nasi rodzice chcą dla nas szczęścia, ale… nie uczą go nas. Mamy przede wszystkim potrafić po sobie posprzątać (a i to nie wszyscy), dobrze się uczyć, zdobyć zawód, który niekoniecznie jest zgodny z naszą pasją (a może go nawet nienawidzimy), ale który pozwoli nam się utrzymać na godnym poziomie. A szczęście? Pfff! Jakieś coachingowe brednie czy coś… No i potem wyrastamy sobie na frustratów i pewnego dnia, gdy akurat nie trzeba się zrywać bladym świtem do pracy, budzimy się, siadamy na skraju łóżka i ukrywając twarz w dłoniach pytamy siebie „co zrobiłem/zrobiłam nie tak?”.
Albo inaczej – wychowujemy się wierze, że szczęście to jakiś punkt docelowy, coś wielkiego. W końcu jak dostaniesz piątkę z klasówki, mama jest taka szczęśliwa. Przez chwilę, przez ten jeden moment, ale jest! Myślimy więc potem sobie „gdy kupię sobie te piękne buty warte miliony monet, będę szczęśliwa”, „gdy dostanę pracę, o którą tak się staram, będę szczęśliwy”, „gdy wygram w lotto…”… I tak dalej, i tak dalej. I pewnie faktycznie, gdy kupisz sobie te buty/dostaniesz pracę/wygrasz w lotto, będziesz szczęśliwa czy szczęśliwy. Przez chwilę, przez ten jeden moment. A przecież od jednego takiego momentu do drugiego pewnie trochę czasu minie. No i w sumie ile takich chwil w ciągu roku sobie uzbierasz?
A może warto zmienić sposób myślenia i zacząć być szczęśliwym CODZIENNIE?
Tak, tak, ja wiem, że to nie jest takie hop siup, nie wystarczy pstryknąć odpowiedniego włącznika w głowie. To nie jest też kwestia kilku dni. To raczej ciężka praca…
- nad swoim postrzeganiem rzeczywistości
- nad podejściem do swojego życia
- nad kontrolą nad swoimi emocjami
- nad tym, by nie przejmować się pierdołami, a zwracać uwagę na pozytywy
Powiedziałam nawet, że to jest walka z samym sobą, ze swoją naturą skłonną do skupiania się na czarnej stronie życia. Ale uwierzcie, tę naturę da się oszukać. Da się wypracować szczęście constans.
TWÓJ MÓZG PRZECIWKO TOBIE
Zauważasz wszystkie miłe, dobre rzeczy, które cię spotykają? Doceniasz to wszystko, co masz? Piękną pogodę albo niespodziewany uśmiech od nieznajomego traktujesz jako powód do radości? Pewnie nie. A czy byle pierdoła jest w stanie cię naprawdę wkurzyć? Zapewne. Większość osób tak ma. To naturalne… Tak właśnie działa nasz mózg. Tak przystosowała nas ewolucja – silniej wykształciły się emocje negatywne (strach, złość, wstręt, smutek) odpowiadające za zagrożenia. Ten mechanizm wciąż działa – wystarczy drobnostka, a reagujemy dość ostro. Jednocześnie bagatelizujemy dobre rzeczy, które nas spotykają. Jak mówi prof. dr hab. Ewa Trzebińska (psycholog): wszystkie miłe stany odbieramy podobnie. „Jak się czujesz?”. „Dobrze”. I tyle. Opowiedzenie o tym, co jest źle, przychodzi nam dużo łatwiej.
RECEPTA: SKUP SIĘ NA POZYTYWACH
Kiedy już wiesz, że twój mózg naturalnie bardziej reaguje na sytuacje negatywne niż pozytywne, pewnie przychodzi ci do głowy, by się trochę z nim zabawić, pograć sobie. Jak? Skupiając się na pozytywach, to oczywiste! Jeżeli uda ci się na co dzień odczuwać więcej (z badań wynika, że powinno to być 3 razy więcej) emocji pozytywnych niż negatywnych, z pewnością będziesz zadowolonym z życia człowiekiem. Szkoda tylko, że… łatwiej to powiedzieć niż zrobić. To wcale nie takie proste.
Skoro biologia wbudowała nam w głowy mechanizm, który wyolbrzymia zagrożenia, to dla równowagi musimy nauczyć się wyolbrzymiać radości.
– prof. dr hab. Ewa Trzebińska
NAWYK RADOŚCI
Aby osiągnąć optymalny bilans afektywny (ten bilans emocji trzy do jednego, o którym przed chwilą pisałam), trzeba by sobie wyrobić po prostu nawyk bycia zadowolonym z… czego tylko się da. Trudno to zrobić ot tak, ale można w bardzo prosty sposób to wyćwiczyć – ot regularnie dzień w dzień, najlepiej wieczorem, notuj sobie PRZYNAJMNIEJ 5 dobrych rzeczy, które cię tego dnia spotkały albo za które ogólnie jesteś wdzięczna czy wdzięczny (cholera, coraz więcej facetów mnie czyta i teraz nie wiem, jak się zwracać do czytelników). Uwierz mi, że nawet w gówniany dzień da się taką piątkę wynotować. To mogą być totalnie błahostki, nawet to, że kasjerka w sklepie życzyła ci miłego dnia. Jeśli w ogóle nie wiesz, co zapisać, pomyśl o swoim życiu i o tym, co masz. Pewnie masz dach nad głową, pracę, dzięki której możesz sobie zapewnić utrzymanie, rodzinę, przyjaciół, jesteś zdrowa, a przynajmniej na ogół… To SĄ powody do radości.
Dla przykładu podaję kilka losowych powodów do radości z mojego kajecika:
- wyspałam się
- skończyłam czytać cudowne „Lato Muminków”
- pizza na kolację
- mam fajnego chłopaka
- udane zajęcia z dziećmi
- czytanie wieczorem w łóżku
- ktoś mi napisał, że jestem jego wegańską mentorką
- spokój w domu
Po pewnym czasie takiego codziennego uświadamia sobie, z powodu ilu rzeczy możesz być szczęśliwa (szczęśliwy), zaczniesz je na bieżąco zauważać i… naprawdę będziesz szczęśliwa. Dzień w dzień! Obiecuję. A gdy będziesz mieć gorszy dzień, wystarczy, że zerkniesz do swojego kajecika (ja go nazywam dziennikiem wdzięczności, pisałam o tym
U mnie naprawdę się to sprawdziło – jestem bardzo zadowoloną z życia osobą. Wiem jednak, że sama ja nie jestem może jakimś super wiarygodnym przykładem, zwłaszcza, że jestem sobie tylko jedna, a to za mało na rzetelne badanie. Zacytuję wam więc jeszcze cytowaną już wcześniej dwukrotnie prof. dr hab. Trzebińską. Z takimi tytułami i stopniami z pewnością będzie wiarygodniejszym autorytetem w tym temacie niż ja…
Po pierwsze – dostrzegać przyjemne sytuacje. Po drugie, samemu je stwarzać. Po trzecie, gromadzić je, a nawet wyolbrzymiać.
Cytaty pochodzą z książki „Żyj wystarczająco dobrze” (publikacja zbiorowa), którą wam bardzo bardzo polecam. Jest to zbiór rozmów z psychologami i terapeutami.
[źródła zdjęć: 1 (tytułowe), 2]Pst, przeczytaj też: Jak zmienić swoje życie?
*